Ania Żórawska zaprasza do rozmów o dostępności.
O przepisie na AŻ dostępny teatr dla wszystkich dzieci opowiadają – Liderki Dostępności – Maryla Alka, koordynatorka dostępności i Ewa Piotrowska, Dyrektorka Teatru Baj.
W odcinku usłyszycie o:
- budowaniu zaufania małych odbiorców i ich nauczycieli, opiekunów
- kluczowym pytaniu młodych widzów i nauczycieli do koordynatorki dostępności: „Czy na pewno macie nam coś dla nas do zaproponowania?”
- wrażeniach Dyrektorki ze słuchania z zamkniętymi oczami pierwszej audiodeskrypcji spektaklu
- szkoleniach, które były przełomem i pozwoliły doświadczyć z jakimi barierami będą mierzyć się mali widzowie
- trudnych sytuacjach, które mogą wywołać lęk, wewnętrzną blokadę i jak zarządzić taką sytuacją
- docenianiu pracowników każdego szczebla i angażowaniu ich we wdrażaniu dostępności
- tym jak zaczynając od dwóch widzów dotrzeć do 3000 widzów rocznie
Więcej o dostępności w Teatr BAJ:
https://teatrbaj.pl/baj-bez-barier
Podcast zrealizowany w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Zapraszam do słuchania!
Link do podcastu: SŁUCHAJ!
TRANSKRYPCJA PODCASTU
Ania Żórawska: AŻ dostępność do podcast o ludziach, którzy robią dostępność to szczere rozmowy o sukcesach, porażkach, byciu docenianym i poczuciu sprawczości w dostępności. Cześć, tu Ania Żórawska, zapraszam Cię gorąco do wzmacniania się w dostępności.
Witam wszystkich naszych słuchaczy i słuchaczki w kolejnym podcaście, który nazywa się aż dostępność i jestem w takim w takim miejscu, które dla mnie obrazuje dokładnie to, tę frazę to pojęcie bycia liderem absolutnym w dostępności, w dostępności dla najważniejszych najukochańszych widzów, bo dzieci! Jesteśmy w Teatrze Baj w Warszawie razem z cudownymi kobietami, osobami, które podziwiam od lat.
I myślę, że mogę to tutaj powiedzieć, bo pewnie to padnie w naszej rozmowie w miejscu, które jest dla nas przyjacielem. Przyjacielem Fundacji Kultury bez Barier. Idziemy razem w dostępności przez całą naszą historię fundacji, bo nasza Fundacja istnieje 12 lat, więc idziemy z wami! Więc droga siostro drogi, Teatrze Baj.
Ewa Piotrowska naprawdę jedna z najlepszych, moim zdaniem, dyrektorek instytucji kultury i także jedna z najlepszych koordynatorek dostępności Marlena „Marylka” Alka i zaraz wytłumaczymy, skąd się bierze to dwoje imion, natomiast zacznijmy od samego początku i oddam głos pani Ewie, Ewie, bo tak się umówiłyśmy na czas naszego podcastu. Droga Ewo, pamiętasz te początki te 12 lat temu jak to było? Skąd w ogóle całe to nasze spotkanie i dostępność?
Ewa Piotrowska (EP): Czy ja mogę zapamiętać w pewien sposób, nie wiem, czy ty też tak pamiętasz Aniu, ale to myślę, że wtedy byliśmy jeszcze daleko, daleko od tego miejsca, w którym teraz jesteśmy chociaż bardzo blisko, bo sercem i w planach i nasze biuro mieściło się na Jagiellońskiej 32 w starym starej kamienicy, ale niestety już takiej w połowie w rozbiórce, więc to też miało swój urok. Taki niecodzienny i pamiętam, że przyszłaś do nas do Teatru Baj z Robertem dokładnie tak, tak dokładnie na spotkanie ze mną i z Aldoną Kaszubą, która była naszym pierwszym koordynatorem dostępności. No myśmy wtedy w ogóle nawet takich słów jeszcze nie używały.
AŻ: dostępności chyba nie używaliśmy, to był 2012 rok, więc zupełnie inaczej o tym myśleliśmy.
EP: Pamiętam tylko, że to my mieliśmy taki pomysł, żeby zrobić projekt „Dziecko teatr świat ponad barierami” to był projekt Polsko Norweski. Szukaliśmy, że tak powiem otwartych drzwi, żeby rozumieć, co to znaczy ponad barierami i wydaje mi się, że chyba pierwsze nasze spotkanie to było w tym kontekście, ale okazało się, że było tyle tematów i tak nas zaczarował liście wtedy Aniu z Robertem, że myśmy do nas stwierdziłyśmy matko, to jest przecież taka szeroka. Szeroki aspekt jest tak wiele możliwości jest tak wiele, przestrzeń jest tak wiele do zrobienia i pamiętam, że jakoś tak po prostu potem spotkaniu, no byłyśmy zaczarowane w ogóle Wami i waszym sposobem myślenia i ja tak samo pamiętam. To pierwsze spotkanie, nie wiem jak ty to pamięta.
AŻ: No właśnie ja to pamiętam. Tak, próbowałam sobie przypomnieć po naszym spacerze po teatrze, bo już też trzeba to powiedzieć naszym słuchaczom, że jesteśmy po spacerze i mapowaliśmy sobie tutaj dostępność wspaniałą w teatrze, ale próbowałam wrócić do tego, kiedy to się zaczęło i wydaje mi się i możemy myślę o tym powiedzieć, że mamy naprawdę fantastyczne Biuro Kultury w naszym mieście, w urzędzie miasta stołecznego Warszawy, bo napisaliśmy jeszcze lata świetlne temu taki program pilotażowy, który do dzisiaj zresztą jest pilotażem, to taka anegdota, który się nazywa „kultura bez barier” i tam wpisaliśmy nasze marzenia. Pisaliśmy to ja, Robert, Iza Natasza Czapska. Jeszcze wtedy, chyba jeśli dobrze kojarzę, to Marcin Jasiński, Mariusz Biadun, wiesz więc Beata Kalinowska, tak, tak, pamiętam tak i wokół tego były takie właśnie marzenia, żeby szkolić instytucje kultury z Warszawy, żeby kupić sprzęt do dyskryminacji wybranym instytucjom, żeby przeprowadzić audyty w instytucjach tych miejskich i żeby się z wami spotykać i właśnie zobaczyć, jak to może wyglądać i wydaje mi się, że to był ten moment.
Bo później ruszyły audyty. Później właśnie kupiliśmy je wybranym. Znaczy my tak mówię my, ale generalnie wszyscy my jesteśmy za to odpowiedzialni sprzęt do wybranych instytucji także do waszej, ale właśnie jakim kluczem wybieraliśmy instytucje, które skorzystają ze szkoleń albo zakupiony zostanie im sprzęt. No właśnie z tej otwartości i to widziałam u was od samego początku. Robert to widział zresztą. I to jak mówi o was, o tobie też Ewa! Usłysz to! i niech to idzie w eter, Biuro Kultury to w samych superlatywach.
Więc, no inaczej nie mogło się wydarzyć, więc myślę, że tutaj jak dzisiaj młodzi mówią „vibe” Tak, że to, że także po prostu poczuliśmy, że to tutaj po prostu zadziała, a później był pierwszy festiwal w 2013 roku, no i od pierwszej edycji do dzisiaj do 2024. Jesteście! Jesteście jako teatr z dostępną ofertą!
EP: Tak tylko staramy się ją rozbudowywać za każdym razem, ale pamiętam te pierwsze początki, kiedy się zastanawialiśmy, z czym tu wystartować, co zaproponować w ogóle, jak to się wszystko ułoży. No i jakby myślę, że to też były bardzo ważne dla Aldony bardzo Kaszuby, obecnie Szczygieł Kaszuby.
AŻ: Teraz już dwojga nazwisk i pozdrawiamy Cię Aldona, oczywiście mamy nadzieję, że nas słuchasz.
EP: Tak pozdrawiamy serdecznie, ale myślę, że to dla luny był bardzo, bardzo ważny czas, bo przecież te jakby najpierw właśnie szkolenia, ale też sama obecność nawiązywanie kontaktów, jeżdżenie do szkół, spotkania. No to był naprawdę taki,…Pamiętam, że zawsze wracała taka poruszona i pełna emocji i pomysłów. I co możemy jeszcze zrobić i myślę, że to było bardzo, bardzo właśnie ważne też docieraniu do naszych odbiorców, bo to okazało się na początku, że wcale nie jest takie proste, że to nie jest takie oczywiste, ale no możemy przyjść, ale co macie dla nas do zaproponowania i czy na pewno macie coś dla nas do zaproponowania?
AŻ: I to jest kluczowe pytanie, czy na pewno macie coś do zaproponowania, prawda? Bo tutaj to nie wystarczy, tylko zaprosić na spektakl dzieci niewidomych i to możemy tym, którzy może trafią do nas po raz pierwszy na ten nasz podcast. To wyjaśniamy, że dzieci niewidome, żeby móc oglądać spektakl, potrzebują tak zwanej audiodeskrypcji, czyli tego dodatkowego opisu pomiędzy dialogami aktorów, żeby mogły jakkolwiek nadążyć za przebiegiem akcji. Ale także – i wy to robicie – i powiemy o tym, jak w ogóle do tego dochodzi, oczywiście także (robicie) te spotkania z aktorami przed spektaklem, dotykanie lalek, które u Was po prostu animujecie na scenie. To wszystko u was jest i te dzieci, wiem od Marylki, że przyjeżdżają i są zachwycone.
No właśnie, ale na początku było tak, że ufali wam, przyjechali od razu i skorzystali z tej oferty, którą mieliście. Czy musieli się zdobyć zaufanie,
EP: To nie tak od razu. Musieliśmy zdobyć zaufanie. To nie ma tak, że po prostu już jakby, znaczy teraz to już jest inaczej tak, ale wtedy rzeczywiście trzeba było zdobyć zaufanie. Trzeba nawet, pamiętam, że Aldona pojechała też chyba do Lasek wtedy na specjalne warsztaty, żeby w ogóle zrozumieć i dowiedzieć się, że właśnie może taki sposób może być ciekawy, ale chyba nie od razu mieliśmy to dotykanie, to musieliśmy zobaczyć w ogóle. Pamiętam pierwszą tę audiodeskrypcję, jak też siedziałam i słuchałam w ogóle.
AŻ: Jak wrażenia z tej pierwszej audiodeskrypcji?
EP: Dla mnie to było niesamowite. Myślę, że teraz już zupełnie jest trochę inaczej, bo to.. ale wtedy rzeczywiście po prostu obejrzałam cały spektakl, chociaż znam ten spektakl z zamkniętymi oczami, słuchając tej audiodeskrypcji i wyobrażając sobie pewne rzeczy i zobaczyłam, że ten świat z innej perspektywy może być inaczej, ale jednocześnie taki sam, że jakby ten sposób opisu przedstawienia sytuacji przez świata, o którym opowiadamy w spektaklu, no jest możliwy do pisania do określenia i jakby to do przekazania ważnych treści, więc to było takie dla mnie, szczerze powiedziawszy, wzruszające…
AŻ: I mówi to, bo też nie wszyscy wiedzą, także reżyserka spektakli, prawda? Więc to też jest dla mnie bezcenne, że ty patrzysz oczami Ewo, także reżyserki, więc jeśli ty mówisz, że to jest dla ciebie poruszające, a wiemy, jak trudno jest przekonywać też twórców czy spektakli czy filmów, żeby myśleli o tej grupie odbiorców, to tym bardziej doceniam to, że chcesz to robić, że to robisz, że jesteś właśnie tutaj szefową całego teatru i dajesz ten przykład, jak to robić, i ty pamiętasz to ten nasz początek wspólny to spotkanie?
AŻ: A co pamięta Marylka? Oddajmy głos teraz koordynatorce dostępności, która jest także, bo też się tego zdążyłam dowiedzieć kierowniczką Biura Obsługi Widza. Marylko, witam ciebie bardzo serdecznie! Co ty pamiętasz z początków właśnie tematu dostępności? Chociaż wydaje mi się, że też nie byłeś w czasach, kiedy weszła ustawa, że to jest dostępność, tak się nazywa i w ogóle, prawda?
Marylka Alka (MA): To nie były te czasy. Znaczy 2012 rok, czyli takie nasze początki. Ja pamiętam spotkania z Aldonką. I rozmowy na temat tego, jak dotrzeć do grup z niepełnosprawnością, tak jak wspomniała pani dyrektor. Co zaproponować tym grupom? Jak możemy przyjąć ich tutaj w teatrze? Oczywiście wspomnę, że to były kłopoty natury architektonicznej. My mieliśmy schody, które były do pokonania, mierzyliśmy się z bardzo dużymi barierami, ale był zapał, były chęci.
Pani dyrektor była takim naszym inicjatorem w tych wszystkich działaniach mówiła „damy radę” „zrobimy to”, „damy radę” i tak naprawdę wierzyłyśmy w to, że to się da zrobić i początki rzeczywiście były trudne. Dotarcie do tych grup to też pamiętam.
AŻ: Jeszcze wejdę ci w słowo. Pamiętam, jak szukaliśmy miejsca na windę, prawda? Bo to też nie było takie oczywiste, bo przecież to jest budynek zabytkowy i gdzie ona ma być, prawda? I teraz już jest winda, drodzy państwa, więc zapraszamy wszystkie osoby z niepełnosprawnością ruchu, możecie tu przychodzić, korzystać! Są dostępne toalety. Więc jesteśmy w ogóle w innej rzeczywistości.
MA: Więc tak naprawdę początki były takie, że szukaliśmy odbiorcy. Kogo możemy tutaj do nas zaprosić. A kiedy zaczęły zgłaszać się grupy, no to z Aldonką próbowałyśmy opracować, jak możemy poradzić sobie z tymi wszystkimi naszymi barierami. Nie ukrywam, że to nie było, nie było łatwe wniesienie wózków, ale tak naprawdę cały zespół i zespół techniczny, nawet zespół aktorski, wszyscy byli bardzo chętni do tego, żeby pomóc.
AŻ: Wniesienie dzieci na wózkach tak?
MA: Dokładnie tak. Dzieci, i tak dzieci na wózkach…i potem tak naprawdę bardzo dużym dla mnie osobiście takim przełomem zrobieniem kroku do przodu było szkolenie. Nie pamiętam, który to był Aniu rok, może 2013?
AŻ: Szkolenia robiliśmy 2012, tak to pamiętam, bo już później był festiwal, sam początek.
MA: I tak naprawdę o szkolenie pozwoliło nam przełamać pewne bariery. Cudowne było to, że byliśmy na tym szkoleniu wszyscy! Pani dyrektor spowodowała, że byliśmy wszyscy pracownicy, czyli łącznie z ochroną, pracowniami, administracją, zespołem aktorskim i to spowodowało, że tak naprawdę uświadomiliśmy sobie, z jakimi barierami będziemy się mierzyć i tak naprawdę jakie bariery muszą pokonać dzieci, żeby do nas przyjechać i to obudziło taką pewną świadomość taką, że bardzo chcieliśmy takiej naszej otwartości w sferze dostępności, że bardzo chcemy, że chcemy to robić i to się chyba dzieje do chwili obecnej tak naprawdę. No i to jeżeli chodzi o początki, to dla mnie to szkolenie. To był taki moment, kiedy ja naprawdę doświadczyłam. I uświadomiłam sobie, że możemy to zrobić, tylko trzeba chcieć.
AŻ: I ja teraz zapytam, bo tak rozmawiamy, że to szkolenie, tu spotkanie i coś zadziałało. Ale właśnie w kontekście zarządzania, dostępnością i tutaj naszego spotkania w ramach mojego stypendium, które otrzymałam od Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, mam mapować, jak się zarządza dostępnością w sposób taki wzorcowy. I chciałam spytać właśnie, jak to było tutaj, czy w ogóle był taki moment, i teraz zwrócę się do Ewy, że Ewo ty powiedziałaś, czy po tym naszym spotkaniu, czy po tym właśnie chodzeniu do różnych instytucji, do szkół, do dzieci, żeby badać ich potrzeby, czyli ta praca, Aldony i Marylki, czy też może po szkoleniu, że „Tak! Teraz, robimy te działania. Tak! To jest moje zarządzenie. Bardzo proszę, ja dyrektor, zachęcam was do tego, żeby robić dostępność”. Jak to się u was zadziałało, tak, żeby to poszło na cały zespół?
EP: Wracam jeszcze do tego, że jestem reżyserem i na początku swojej drogi tak naprawdę spektakl dyplomowy, który reżyserowałam, zaprosiłam do jako muzykę, kapelę Drewutnia z Lublina osób niewidzących. I to było bardzo cenne.
AŻ: Który to był rok?
EP: 2004.
AŻ: Wow!
EP: 2004. I to była jedna z najpiękniejszych przygód teatralnych, dlatego, że kapela była z nami przez cały, muzyka, była na żywo i towarzyszyła przez cały spektakl, od początku do końca, więc jakby nasze współbycie było bardzo odkrywcze i dla mnie i dla aktorów, z którymi pracowałam, i dla teatru, który wtedy, jakby zgodził się na taki mój szalony pomysł. Ale pamiętam też doświadczenie, że przyjechał kompozytor i był zaskoczony, że on przygotował nuty, a się okazuje, że musi inaczej pracować z Drewutnią. I nagle okazało się, że proste rzeczy, które są dla nas bardzo oczywiste, nie są oczywiste w takim codziennym funkcjonowaniu. Więc my się uczyliśmy wspólnego bycia, nie tylko, że my przechodziliśmy do pracy i po prostu od tej o do tej, ale mieliśmy ze sobą spędzać czas. Nagle się okazało, że musimy pójść z chłopakami do toalety, tak żeby chłopcom pomóc pokazać, gdzie one są. że oni musieli…, że zbadaliśmy razem z nimi jakie są te drogi… że nagle zrozumiałam, że ten świat jest inny, jak chłopcy z kapeli opowiadali mi też, jak oni właśnie się uczyli tego świata.
AŻ: Ja wspomnę tutaj dla osób, które nie widzą, ale Ewa dotykała tutaj blatu, żeby pokazać, że ten świat jest inny przez dotyk…Osadźmy ten dotyk tego stołu, który mamy tutaj przed sobą.
EP: Więc jakby to to, bo to jakby ja tak lubię wizualizować sobie różne rzeczy.
EP: Myślę, to było jakby i też było bardzo ważne ta obecność na próbach, dlatego, że no wszystkie reakcje na chłopców słyszeli, czy ktoś fałszuje, czy nie fałszuje jak śpiewa, ale też jak interpretuje, czy mówi prawdziwie czy nie mówi prawdziwie, jakby i ta praca teatralna ona była jakby w pewnym momencie stała się czymś normalnym. Nie była czymś tak, jak była na początku. Czymś takim niezwykłym, trudnym i nieoczywistym to potem stała się jakąś częścią naszej teatralnej rzeczywistości. To, że wspólnie spędzaliśmy wieczory, oczywiście muzykując, rozmawiając o teatrze, ale też spektakl. To był spektakl dla dzieci, więc też po prostu dzielili się z nami bardzo otwarcie różnymi swoimi doświadczeniami, sposobem patrzenia na świat i na życie, więc myślę, że to nie jest tak, że taki rodzaj doświadczenia on we mnie nie zostaje. To powoduje, że jakby w moim myśleniu, to jest po prostu cząstka naszego świata.
AŻ: Dokładnie, bo świat jest różnorodny i zapominamy o tym naprawdę codziennie.
EP: Więc jakby trudno, po prostu, właśnie tak, że jakby nie ma czegoś tak, że inność nie jest innością, to jest po prostu inny kolor. To jest inna jakość, inna obecność, które nas uzupełnia i tak naprawdę każdy to nie ma czegoś takiego, że tylko ktoś coś daje, bo można coś dostać też w zamian, że to jest rodzaj wymiany i takiego spojrzenia, jakby szerszego, i nawet zrozumienia, że my możemy czegoś nie widzieć, chociaż widzimy, że możemy czegoś nie słyszeć, chociaż chociaż wydaje nam się, że słyszymy, czyli jakby jakiś taki rodzaj współbycia, w takiej perspektywie dla mnie jest jakby bardzo naturalne. I ten spektakl bardzo kocham. Mam do niego ogromny sentyment czasami, „Bociek i strach na wróble” Libuszy Lopejskiej, i to taka historia o topieniu marzanny. o wiośnie o tym, że po prostu świat się na nowo odradza, ale no wtedy instrumenty też, których Drewutnia wtedy używała, były fantastyczne i takie właśnie lira korbowa. No takie magiczne, że zabierały nas zupełnie inny świat i jakby, ale to doświadczenie byliśmy w kontakcie przez dłuższy okres, nawet także…Też się jakoś to była cząstka pewnego procesu i myślę sobie, że jakby po takim doświadczeniu, to to jest takie powiedziałabym doświadczenie transformujące, że jakby jak patrzy się na świadczy właśnie czy na sposób myślenia czy zarządzania, bo jednak po prostu uważam, że zarządzanie je to jest sposób myślenia.
AŻ: Ja myślę w takim razie, że ty byłaś trochę na nas gotowa, bo ta transformacja już w tobie się zadziała.
EP: No tak… myślę, że to jakby była, czy jakaś taka cząstka, której mi brakowało, może w podświadomości. Może tak bym to nazwała, chociaż to po prostu tak miało być to jakby … zrozumiałam, że ten świat jest tak szeroki i tak bogaty i tak niejednorodne i jakby ma tyle perspektyw i że to jest przestrzeń wymiany, bo to jest też istotne, że nie patrzę na to jako na przestrzeń wymiany. No to jak się pojawiliście, no to jakby od razu miałam sentyment.
AŻ: Było nam łatwiej, to dziękujemy Drewutni w takim razie.
EP: Czułabym się źle, gdybym o nich nie wspomniała także.
AŻ: No i to właśnie jest dla mnie najważniejsze w rozmowach z wami, żeby doceniać tych, dzięki którym ta dostępność, i choćby się wtedy tak nie nazywała, zaistniała gdzieś w twoim sercu. W tym sposobie myślenia. Prawda, że to nie jest tak, że to jest jakiś byt martwy, tylko to się po prostu dzieje i to się zaszczepia jakoś w nas. A druga historia, bo powiedziałeś, że opowiesz dwie.
EP: Tak, a druga historia dotyczy pokoju wyciszenia.
AŻ: Czekałam na nią, ja już ją znam, więc już mam ciarki, drodzy Państwo.
EP: Słuchajcie teraz już jak zapowiedziałeś, to już nie będę umiała i opowiedzieć tak, żeby były ciarki jeszcze raz. To się tak nie da drugi raz, się tak nie uda. Znaczy to był…Nie pamiętam dokładnie, który to był rok, ale to był jeszcze czas, kiedy byliśmy długo przed remontem teatru, to marzyłam tylko o nim. Wtedy jeszcze małe grupki do nas przychodziły, przyszło przedszkole i zdarzyła się taka historia, że było za głośno i dziecko po prostu reagowała, dosyć też dosyć głośny, no i zostało wyprowadzone przez swoją opiekunkę, która powinna, że tak powiem, się tym dzieckiem zająć i zaczęło po prostu się działo na naszej betonowej przestrzeni. I w pewnym momencie zaczęło mocno uderzać głową o posadzkę w taki dosyć intensywny sposób. Wiem, że tutaj nasze kochane dziewczyny z obsługi i tu pani Marylka też zaopiekowało, zapytały, czy wszystko jest w porządku, czy możemy jakoś pomóc, ale ta pani stanowczo, po prostu siedząc w telefonie, powiedziała, że wszystko jest w porządku, nic się nie dzieje, po prostu była bardzo zajęta, po prostu pisanie. No spektakl się skończył, dziecko wróciło, no ale wróciło, że tak powiem z guzem ogromnym na czole no, i ja dostałam, zaczęłam dostawać listy od pani dyrektor tej, tejże szkoły, że u nas się coś wydarzyło, że to my powinniśmy byli zareagować. I chociaż tutaj pisałyśmy listy wspólnie, że żeby zwrócić uwagę, że nie do końca, bo nie jest tak, ponieważ nasza obsługa zwróciła się tutaj z prośbą i zapytaniem no, ale na wyraźną, że tak powiem, odmowę chęci pomocy, no nic nie możemy tak naprawdę zrobić, ale ta sytuacja uświadomiła mi dwie rzeczy. Po pierwsze, potrzeby posiadania miejsca, w którym dziecko może mieć możliwość odreagowania w każdej sytuacji. Miejsca miękkiego, bezpiecznego, w którym mu się nic nie stanie. No a druga rzecz była taka, że wtedy po raz pierwszy też zainstalowaliśmy kamery, żeby w sytuacji po prostu konfliktu mieć nagranie, jak zachowują się opiekunowie. Niestety po prostu, którzy być może są z przypadku, może po prostu nie mają do tego serca, cierpliwości, chęci czasu, a potem jakby no okazuje się, że, że sposób takiej opieki nie jest odpowiedni i kończy się to jakąś tragiczną sytuacją. No nie wiem, co się z tym dzieckiem dalej wydarzyło. Mam nadzieję, że wszystko jest dobrze, ale no ta sytuacja bardzo była trudna, niemiła. I taka, no myślę, że ważna dla nas, że skoro coś takiego się wydarzyło, żeby maksymalnie zapobiec.
AŻ: Ewo, ja bym chciała w tym momencie oddać mikrofon Marylce, żebyś tylko dopowiedziała, co wtedy pani dyrektor, co ty pamiętasz, co pani dyrektor wtedy powiedziała? Bo to mnie tak mocno poruszyło, bo ja wiem Ewo, że to, że powstał pokój, to twoja zasługa i Marylko proszę cię rozwiń tę moją myśl.
MA: Tak, jakby teraz ja powiem to ze strony pracownika i może to też będzie taka okazja pani dyrektor, bo nie wiem czy miałam, żeby pani podziękować za tą sytuację.
Bo ja nie ukrywam, że ta sytuacja spowodowała, że ja miałam bardzo duży lęk wewnętrzny przed tym, żeby opiekować się grupami ze spektrum autyzmu. Pojawiła się taka blokada. Ja po prostu bardzo się tego bałam. Przeżywałam to i jakby, powiedziałam o tym pani dyrektor, że ja się tego po prostu boję, że gdzieś mam taki lęk. I pani dyrektor uspokoiła mnie mówi „Pani Marylko. Zrobimy wszystko, żeby pani się tego lęku pozbyła” i wtedy Aniu, nie wiem, czy pamiętasz zostałaś zaproszona przez panią dyrektor na spotkanie ze mną. Rozmawiałyśmy o tej sytuacji, analizowałyśmy ją i tak naprawdę bardzo za to dziękuję pani dyrektor, bo nie wiem, czy ja bym sobie poradziła z tym. I pani doktor to, co wtedy usłyszałam od pani… Oczywiście te listy były bardzo nieprzyjemne i pani jako dyrektor musiała reagować, ale powiedziała pani takie piękne zdanie, pani dyrektor, że „listy są bardzo trudne, pani Marylko, ale najbardziej boli mnie to, że nie mogliśmy pomóc temu dziecku i to dało mi taki sygnał, że, że my jednak bardzo chcemy, że ten widz, że to dziecko jest dla nas najważniejsze, że oczywiście mogą być trudne sytuacje, pani mogą pisać i to jest bardzo istotne, też pan jako dyrektor musi się do tego ustosunkować, nie wiedziałam, że to ma pewną wagę, natomiast widziałam, jak jest pani przykro po ludzku, że nie mogliśmy pomóc temu dziecku i dla mnie to był taki wyznacznik, że to jest najważniejsze. Także bardzo dziękuję pani dyrektor za tą wrażliwość, bo to od tego się zaczęło i tak naprawdę gdzieś tam…, ja wtedy zrozumiałam, że możemy, możemy to zrobić wszyscy razem, że tak naprawdę dzięki temu, że mamy takie nastawienie, że mamy taką, a nie inną wrażliwość wszyscy, jesteśmy w stanie to zrobić i takie były początki. Także dziękuję pani dyrektor za to.
AŻ: No ja się wzruszyłam i się przyznam do tego, że jedna łezka tak krąży mi w oku i zaraz spłynie po policzku, ale nic niech tak będzie.
MA: Czyli te trudne sytuacje, jednak nam coś pokazują. One pewnie po coś też się muszą wydarzyć i oczywiście one nie są łatwe, ale one też po coś się dzieją i one są też pewnie może potrzebne to to złe słowo, ale ona nas na pewno czegoś uczą my wyciągamy z nich wioski i ona się pewnie po to zdarzyła.
AŻ: Mnie porusza w tej historii to, że wy się nie przestraszyłyście, że obie się wzmocniłyście i nie odpuściłyście, bo mogłyście odpuścić wtedy i dużo osób odpuszcza i nie zmienia teatru w kolorowe miejsce.
MA: Ja się przestraszyłam.
AŻ: Ale nie odpuściłaś tego, bo miałaś wzmocnienie. Akurat w tej chwili Ewa przyszła i powiedziała do Ciebie takimi słowami, że ty ten lęk w sobie po prostu przeżyłaś na pewno, ale gdzieś przeszłaś nad tym lękiem do działania i co się zadziało od wtedy… była szara instytucja. Pamiętam tę betonową przestrzeń bardzo smutną, bardzo taką surową. I jak przyszłam do Was po remoncie, i będziemy mieli grafiki, wszystko będziemy promować, jeśli chodzi o teatr, żeby pokazać wam tę przepiękną kolorową przestrzeń, która… no wchodzi się jak do bajki, na ścianach w kolorach takich właśnie piasku i niebieskiego są postaci, Ludzieńków …
MA: Darii i Darka.
AŻ: Darek i Daria, którzy nam towarzyszą w każdej przestrzeni, są kolorowe pufy różnych wysokości i rozmiarów. Wszędzie są po prostu cudowne uśmiechnięte osoby z biura obsługi widzów, ten zespół teatru w skali kraju, a naprawdę uwierzcie mi, jeżdżę po różnych miejscach, Nie znam drugiego takiego miejsca, żeby takie było biuro obsługi widza. Taka serdeczność od progu, taki w ogóle uśmiech i to, co ja widzę na festiwalu, a słuchajcie, zawsze staram się dotrzeć do was na festiwal, żeby chwilę z wami pobyć i popatrzeć na was. No i ostatni festiwal, się na to powołam, bo teraz będzie to, do jakiego momentu doszliście i kim wy jesteście, żeby przedstawić państwu, którzy z nami tutaj są w tym podcaście. Dlaczego AŻ dostępność w Teatrze Baj?
AŻ: Jestem na spektaklu, a był to spektakl „Niesamowite przygody skarpetek” Justyny Bednarek i siedziałem w ostatnim rzędzie, bo miałam tylko na chwilkę wpaść, zrobić zdjęcia i wyjść, ale widzę, że wstaje dziecko, które z różnych powodów chciało wstać i widzę Marylkę, która od razu reaguje. Bierze latareczkę na tej ciemnej widowni, włącza latarkę, żeby te osoby, które szły na końcu, a tamte 3 ostatnie rzędy mają ten mały próg i jest taśma, która właśnie pomaga zobaczyć, jeśli jest jakikolwiek światło. To światło właśnie dostarczyła czujna Marylka.
I te dzieci i te panie, które wyprowadzały te dzieci, nie miały szansy się dzięki temu potknąć, bo Marylka po prostu czuwała i pamiętam ten moment, kiedy ja i Ola Szorc, z którą byłam wtedy właśnie z grupą osób na festiwalu, spojrzałyśmy na siebie ze łzami w oczach, to jest poziom Teatru Baj, to jest ta uważność, wrażliwość dla widza i jego potrzeb, więc ja byłam totalnie wzruszona, bo to, że wiecie, że już macie tłumaczenia na język migowy na spektaklu, audiodeskrypcję, to jest jedno to są narzędzia, ale to, jakie macie podejście do dzieci, do widzów i tych dzieci albo dorosłych w ogóle właśnie na przykład z niepełnosprawnością intelektualną? O czym zaraz powiemy tego ja nie spotykam w innych miejscach w naszym kraju. Jeśli są, to zgłaszajcie się o was też opowiemy, żeby było sprawiedliwie, ale ja po prostu nie znam na takim poziomie i to nie jest tylko moja opinia. To jest opinia osób, które wiem, że do was przychodzą.
I mówią, że tak jak reagują pracownicy teatru Baj na potrzeby dzieci, to nikt nie reaguje. Wrócę teraz do rozmowy z Tobą Marylka.
MA: Bardzo dziękuję za te słowa, ale chciałabym tylko powiedzieć to, że to takie normalne. Przepraszam, ale bardzo dziękuję. To bardzo, bardzo miłe, no i naprawdę dla mnie to chyba jest już normalne, że tak robimy.
AŻ: Chciałabym, żeby właśnie tę normalność taką wspaniałą, którą ja widzę tak ten świat, że ten świat może być taki jak w Teatrze Baj, że jeśli i powołam się na tą historią, o której rozmawiałyśmy, czyli tą.
Tego chłopca, który po prostu zasłonił uszy, a ty nie wiedziałaś, czy ma jakieś potrzeby czy nie. To, co Marylka zrobiłaś wtedy na tym przedstawieniu.
MA: To było kilka dni temu, dokładnie w weekend spektakl, „A niech ta czekolada”.
I chłopiec po wejściu z rodzicami, po rozpoczęciu spektaklu, siedząc na kolanach u mamy zaczął zasłaniać rękami uszy, więc pomyślałam, że rzeczywiście jest tam dużo piosenek, jest muzyka, może jest chłopiec nadwrażliwy na dźwięk?
Poszłam po prostu do szatni, wzięłam słuchawki, podeszłam do mamy, żeby nie wzbudzać jakiegoś niepokoju. Jestem obcą osobą, on mnie nie zna, więc tylko dotknęłam ramienia mamy, podałam słuchawki i mama wiedziała, co ma z tymi słuchawkami zrobić. Po spektaklu, czyli w czasie przerwy, podchodzi do mnie mama i mówi, proszę pani, bardzo dziękuję, bo dzięki temu syn był w stanie obejrzeć ten pierwszy akt i chłopiec podbiega do mnie – ten właśnie chłopiec – i mówi, bardzo dziękuję, one się bardzo mi przydały.
AŻ: To jest prawdziwa historia, jedna. A druga w kontekście tego, co Ewa tutaj stworzyła, czyli pokój wyciszenia. Przychodzą do was rodzice i co?
MA: Tak, już opowiadam o tym. Mam tutaj dziś Aniu o tym, że przychodzą widzowie, wchodząc na dużą salę na spektakl w tygodniu Przepraszam w weekend, czyli sobota, niedziela to są najczęściej widzowie indywidualni i pytają mnie widzowie, czy dziś mogą skorzystać z trzeciego piętra, czyli pokoju wyciszeń, czyli ta informacja moja, że ten pokój jest jakby trafia już do widzów. Oni już o tym mówią, przychodzą i wiedzą, że jest ten pokój. Wiedzą, że mogą skorzystać. Ja tak naprawdę już nie muszę o tym informować, to znaczy oczywiście informuję, ale widzowie mnie o to pytają, więc znają to miejsce wiedzą, że znajduje się taki pokój. Wiedzą, że na trzecim piętrze i to dla mnie jest taka.
AŻ: No właśnie, co to jest dla ciebie?
MA: Aniu, co to jest? Jest to dla mnie bardzo ogromna satysfakcja, że ta nasza praca, że te nasze starania, że one przynoszą rezultat, że pracujemy na to długo, długo, długo i nagle jest efekt tej naszej pracy, że widzowie przychodzą i wiedzą, przychodzą na spektakle, na małą scenę, wjeżdżają wcześniej windą i korzystają z pokoju. Już nie muszą mi o tym mówić, tylko mówią wjeżdżamy na trzecie piętro.
Więc dla mnie to dla mnie to, że korzystają z tej przestrzeni, że wiedzą, że jest.
I czują się tutaj bezpiecznie i to o to chodzi. To jest to właśnie, czy my możemy dziś skorzystać z pokoju wyciszeń?. Pani Marylko, możemy wjechać na trzecie piętro? Oczywiście, więc to jest bardzo miłe, bardzo
AŻ. Ewo, a ty? Co czujesz jak słyszysz te historie? Czy znałaś wszystkie te historie? Czy może dzisiaj słyszysz je pierwszy raz?
EP: Pierwszy raz słyszę, akurat tę historię tak słyszę pierwszy raz, ale ja myślę, że tak naprawdę to by się nie udało bez ciepła, które pani ma, pani Marylko i bez pani uważności i za to bardzo dziękuję, bo tak naprawdę to jest sposób bycia i myślę, że cały sekret, jeżeli jest to jakiś sekret, to jest po prostu serce, bo jeżeli się bez serca podchodzi, to nikt nie może czuć się wyjątkowo, a ponieważ ma pani tak ogromne serce, jeszcze się pani dzieli i ze wszystkimi tak jak tutaj Aniu mówisz, że można to poczuć? Ten chłopiec to poczuł i mama, i wiele osób i tak naprawdę to dzięki pani, pani Marylko i temu, że potrafi Pani tym biurem i obsługą tak pokierować. I tak, że tak powiem przekazać to, co jest najważniejsze i na co zwrócić uwagę, że nasi widzowie mogą czuć się tutaj wyjątkowo i to jest cudowne.
AŻ: Ja tak sobie patrzę właśnie na Marylkę i na efekt, jak patrzą sobie w oczy. Muszę to powiedzieć, żeby taką audiodeskrypcję zrobić tutaj naszym słuchaczom, co tutaj się odbywa w tych kulisach, naszych podcastowych.
Ewo, powiedziałaś właśnie generalnie właśnie to, co czujesz, zacznę za co dziękujesz, ale jesteś dyrektorką i ja bym sobie życzyła więcej takich osób jak ty w kraju, naszym cudownym.
Jak widzisz, że dzieją się takie sytuacje, że pokój wyciszeń postawiłaś właściwie wymyśliłaś, zespół go pięknie zaaranżował, właściwie cały czas aranżujecie przestrzeń, żeby była bardzo przyjazna, wasza cudowna osoba, która tworzy poduszki, materiały do dotykania dla dzieci. To wszystko jest płynne u was i takie naturalne. A ja pytałam o to zarządzanie, tak?
Pamiętasz ten moment, że nie wiem, ogłosiłaś tutaj na forum, że tak ma być, koniec, kropka. I to było takie autorytarne, czy po prostu to się dzieje u was, bo mnie to bardzo interesuje, jak ty to robisz?
EP: Nie wiem, nie umiem odpowiedzieć na to pytanie.
AŻ: Marylka, jak robi to pani dyrektor?
M: No mogę powiedzieć. Myślę, że pani dyrektor jest inicjatorem wszystkich takich naszych działań i ta empatia. Pani dyrektor nasza też płynie tutaj od pani dyrektor, bo ja za każdym razem, kiedy przychodzę do pani wie Pani dyrektor, no to 7 maja mamy grupę z audiodeskrypcją. Czy Pani zgodzi się? Oczywiście pani Marylko, no tak, ale 8 maja mamy tłumaczenie migowe…
AŻ: A to wszystko kosztuje, prawda? Oczywiście to po te decyzje idziesz do pani dyrektor.
MA: Za każdym razem słyszę tak.
Ja myślę, że to się dzieje, że to się dzieje tak, że może nie wiem czy dobrze powiem, ale my chyba wszyscy kierujemy się sercem w tym wszystkim i tak naprawdę dla mnie zawsze dostępność to był człowiek i zawsze za tą dostępnością. Oczywiście możemy mówić o dostosowaniach architektonicznych, o tym, że mamy takie możliwości. Myślę, że tak naprawdę dostępność to są ludzie. To są ludzie, którzy chcą to robić, którzy mają wsparcie, bo ja nie ukrywam, że po tej sytuacji z tą grupą ja byłam bardzo, bardzo zblokowana i czułam, że i chyba już nie zrobię tego kroku do przodu, ale to dzięki temu, że mogłam pójść do pani dyrektor na szczerą rozmowę, powiedzieć, no jest problem. Nie wiem jak sobie z tym poradzić, ponieważ mówi dobrze, spróbujemy, zobaczymy.
To wszystko rodzi się w sposób bardzo naturalny, nie w sposób autorytatywny. Absolutnie, tylko to po prostu płynie w sposób naturalny. Wynika to z potrzeby wynika z tego, że chcemy i się tym dzielimy i to jest i myślę, że to o to chodzi, absolutnie. Ja też nigdy nie usłyszałam, że nie czegoś nie robimy, coś się nie uda, coś naprawdę wręcz słyszę, że chcemy, spróbujmy, zobaczymy i to się dzieje po prostu i to się dzieje.
AŻ: Ewo?
E: Ja chyba chciałam dodać tutaj tylko jedną rzecz. Myślę, że jeszcze ważną tutaj. To chyba to, że w tym, bo jeżeli już używamy tego słowa, zarządzenie, to jest taka analiza, wyciąganie wniosków i robienie wewnętrznej ewaluacji. Co można zrobić, że w takich procesach zarządczych, że to jednak po prostu jakby każda sytuacja wymaga ewaluacji.
AŻ: Robisz to regularnie? Sama? Z kimś masz jakieś wsparcie też na zewnątrz, wśród dyrektorów? Jak ty to robisz, żeby no mieć też tą siłę, zarządzać instytucją kultury, bo to nie jest wcale takie proste.
EP: Znaczy, ja miałam taką dosyć dużą przygodę też w pewnym momencie kończyłam zarządzanie wymiarze europejskim i tam jedną z moich prac, które robiłam to była właśnie ewaluacja.
Tworzyłam sobie te czynniki ewaluacyjne i przygotowywałam ewaluację do pewnych procesów i jakby z tego też pisałam pracę, właśnie z ewaluacji i dzięki temu zrozumiałam, że ona jest bardzo, bardzo ważna i jest istotna. Oczywiście nie jestem w stanie do wszystkich procesów, którymi zarządzam, stworzyć ewaluacji. Czasami jest to zewnętrzne zlecenie to, bo jestem w środku, więc potrzebuje takiego feedbacku z zewnątrz, żeby przeanalizować pewne procesy. Zastanowić się, co można usprawnić, jak lepiej zadziałać, co jest możliwe, bo wiadomo, że to nie zawsze wszystko się udaje. Można po prostu mieć koncert życzeń, ale też trzeba mieć finanse na spełnienie tego koncertu, na zrealizowanie i jakby i też już kwestia ustalania priorytetów, co jest priorytetowe.
I na co kładziemy nacisk tak, w jakiej przestrzeni nie uda się być liderem wszędzie.
AŻ: A na co pani dyrektor Teatru Baj Ewa Piotrowska kładzie nacisk i co jest priorytetem?
E: No myślę, że w tej chwili priorytetem to…Jest ich kilka tak naprawdę. Dostępność jest jednym z tych projektów, ale oczywiście wysoka jakość spektakli teatralnych, nasze bycie zarówno lokalne jak i globalne, bo to jest dla mnie jest też bardzo istotne.
Przekaz pewnej tradycji, który jest istotny dla Teatru Baj, ponieważ jest to najstarszy teatr w Polsce. Spoczywa na nim pewne piecza. Taki pomost między tym, co jest tradycją, a co jest nowoczesnością? Jakby tutaj ustawianie priorytetów w takim i tak budowanie repertuaru, żeby jednak nie zburzyć tego pomostu między między tym, co było, a tym co jest i tym, co będzie, ale w przyszłości jakby taka analiza właśnie różnych procesów, które się wydarzają,
ale też właśnie taka analiza, która dotyczy tego, co jest naprawdę istotne. Z mojego punktu widzenia, że to nie jest taka sytuacja, a teraz jest moda na to, to ja po prostu już to robię tylko dlatego, że to jest modne, a czasami to jest, że tak powiem potrzebne, rozwijające, czasami nie, więc jakby taka analiza też tych trendów pod takim kątem, ale to nie znaczy, że po prostu właśnie wydaje mi się, że bez tego linku i bez takiego budowania właśnie tożsamości łatwo się zgubić.
Jednak mi zależy na tym, żeby nasz teatr miał swoją wyraźną linię. Wyraźnie zmierzał w pewnym kierunku.
Nie poddawał się temu, że po prostu, a teraz to jest modne, to robię to, ale za 3 dni już mnie to nie interesuje. Czy za tydzień, czy za miesiąc tylko robię już zupełnie coś innego w momencie po prostu już nie wiemy, co jest naszą tożsamością, na czym się skupiamy, jaki rodzaj teatru chcemy robić, co jest dla nas ważne, jak chcemy się czuć w tym miejscu, jakie jakości nas interesują i to, co nas nie rozwija, więc myślę, że, że chyba to.
AŻ: A na tym właśnie meta poziomie, bo ja bardzo lubię pokazywać te perspektywy dyrektorów, dyrektorek w kontekście dostępności, żeby też było to sprawiedliwe dla dostępności dla koordynatorów dostępności i dla całego tego właśnie procesu jak wdrażać dostępność.
Na tym meta poziomie, gdzie jest dostępność dla ciebie Ewo? Czy ona ma wpływ na te wszystkie twoje priorytety, na ten rozwój, ale też trochę tradycję, na konsekwencje działań? Gdzie widzisz na liście priorytetów dostępność?
E: W takim szerszym, na meta [poziomie]tak, czyli w bardzo szerokim?
Ona jest na pewno w czołówce. Na pewno jest w czołówce, bo ja to rozumiem jeszcze może jeszcze szerzej po prostu, bo jakby, ponieważ tworzymy już kilka projektów bez barier, ale też różnych. Nie tylko chodzi o różnego rodzaju niepełnosprawności, które są istotne, ale też o bariery językowe, których tutaj nie mamy, ale też po prostu rodzaj budowania pewnych, jakby to powiedzieć, pewnych zasobów w takiej przestrzeni artystycznej, bo to jest dosyć ważne.
Tak się mówi, że ta dostępność to jest, że wszystko mamy dla wszystkich tak i to jest jakby takie hasło kluczowe też zresztą ono nam towarzyszyło jak 2022 roku zostaliśmy liderem dostępności, jeśli chodzi o nasz budynek w kategorii obiekt zabytkowy.
AŻ: Koniecznie się chwalcie, proszę bardzo,
E: Oczywiście musimy się pochwalimy,
AŻ: jakby mogło tego zabraknąć, jak ja tutaj przychodzę, żeby Was docenić, więc lider dostępności 2022.
E: tak to dla nas byłoby ogromne wyróżnienie. Przyznam szczerze, bo z całą pewnością żaden teatr dziecięcy, żaden teatr lalek w Polsce. Jest ich kilka. Nie otrzymał takiego ważnego wyróżnienia. Nawet zastanawiam się, ale nie chyba sprawdzaliśmy to nawet, że chyba żaden z teatrów dla dorosłych.
AŻ: ja nie kojarzę lidera dostępności dla teatru.
E: Tak, no właśnie, ja też mi się wydaje, że to właśnie był pierwszy pierwszy lider dostępności dla teatru w ogóle w Polsce i myśmy o tym rozmawiały. Akurat byliśmy z panią Marylką na tej uroczystości i to było dla nas bardzo, bardzo ważne. Byłyśmy dumne, absolutnie.
AŻ: To ja o to spytam. Razem odbierałyście tę nagrodę?
Ewo albo Marylko, która opowie o tej historii, bo myślę, że to jest bardzo przejmujące. Już jedną znam też z Pentium właśnie tutaj i moich spotkań z dyrektorami i powinnam takie słowa dyrektora i koordynatorki dostępności, że nie mogli nie wyjść razem, że zapracowali wspólnie na to i pan dyrektor się uparł, bo Kasia Bury to wspomnę, Kasię Bury i pana dyrektora Jacka Salwińskiego z Muzeum Krakowa.
Uparł się, że nie może wyjść sam, że musi po prostu tam pojechać z Kasią i ją jeszcze wyprowadził po tę nagrodę. Jak było u Was?
EP: Nagrodę odebrała pani wiceprezes pani Aldona Machnowska Góra, ale muszę powiedzieć, że sama nagroda trafiła do Teatru Baj. Także jesteśmy z niej bardzo, bardzo dumni.
AŻ: To ja wam ogromnie gratuluję i Marylka jeszcze chce coś dopowiedzieć. Marylko…
MA Pani dyrektor, to ja jeszcze może też wspomnę, że po odebraniu tej nagrody wróciliśmy do teatru. Wróciłyśmy i tutaj świętowałyśmy z całym zespołem. To było dla nas bardzo ważne. Chcieliśmy, żeby cały zespół teatru Baj świętował z nami odebranie tej nagrody. Dla nas to było naprawdę bardzo ważne wydarzenie i było bardzo miło. Pamiętam, że to było bardzo piękne wydarzenie. Byli prawie wszyscy pracownicy także mówiliśmy o tym, że jesteśmy dostępni. Jest cudownie, odebraliśmy nagrodę, podzieliłyśmy się wrażeniami. To była moja pierwsza wizyta w Pałacu Prezydenckim. Chciałyśmy, oczywiście to wyszło tak samo z siebie, ale chciałyśmy, żeby cały teatr wszyscy, żeby świętowali, że to jest nasze święto i tak się stało.
AŻ: Słuchajcie właśnie i o tym, bym chciała porozmawiać na samym końcu.
Bo jedną z rzeczy najtrudniejszych w naszym kraju i prośbą od koordynatorów o jakieś szkolenia z tego jest zarządzanie zespołem, angażowanie zespołów w dostępność.
A ja widzę, bo rozpoznaję wasze twarze i w ogóle gdzieś tutaj w korytarzu się spotykam z jedną panią, drugą. Każda jest serdeczna, każda jak mówimy, skąd jesteśmy, że z Kultury bez barier, albo od dostępności to jest w ogóle jakiś taki błysk w oczach, więc ja tu widzę, że to jest po prostu naturalne u was, że wy żyjecie tą dostępnością i muszę o to spytać:
Jak wyście to zrobili?, Bo nie darowaliby mi ci, co nas słuchają.
EP: Bo rzeczywiście dla wszystkich myślę w teatrze. To był taki krok do przodu. To było zrozumienie, że ta dostępność jest potrzebna i po tym szkoleniu, myślę, że bardzo dużo te szkolenie spowodowało, że złamaliśmy pewne bariery swoje i tak naprawdę praca Aldonki, która polegała na tym, żeby angażować zespół aktorski, zespół techniczny, tak jak ci Aniu opowiadałam o tym, że to było przedstawianie tego zespołu, przedstawianie też zespołu technicznego, że spektakl to nie tylko aktorzy i scena, ale też wszyscy, którzy pracują, czyli takie docenianie drugiego człowieka, pokazywanie, że za tymi wszystkimi działaniami stoją też ludzie i tak naprawdę jesteśmy na tym etapie działań, że jeśli ja na przykład piszę o tym, że będzie spektakl z audiodeskrypcją, to ja już nikomu nie muszę mówić, co będzie do zrobienia. Wszyscy wiedzą, wie zespół aktorski, wie zespół techniczny. Wszyscy wiedzą, co do nas należy. Ta dostępność jest naprawdę z nami obecna cały czas, to nie jest tak, że to są wydarzenia. Oho, oj będzie tutaj czytanie audiodeskrypcji albo będzie tłumaczenie migowe. Wszyscy wiedzą już tak naprawdę, że to jest coś, co nam towarzyszy cały czas.
AŻ: I są efekty, bo usłyszałam dzisiaj także, przed naszą rozmową, że jak z Beatą Kalinowską też oddajmy jej sprawiedliwość, bo to jest też człowiek, który też zapracował na dostępnością w Teatrze Baj.
Z raportu, który napisała Beata, wynika, że 3000 osób z różnymi niepełnosprawnościami, potrzebami przychodzą do was rocznie, żeby korzystać z waszej oferty w teatrze i zespół to widzi. Zespół to docenia, a wy doceniacie zespół, bo też to usłyszałam, że pan montażysta sceny jest wymieniany dzieciom niewidomym, że dzięki niemu tam coś zjeżdża z góry. On czuje, że to jest ważne, bo zostało prawda i zaangażowany i wymieniony, i dzieci są zachwycone tym, że to jest ten pan – Jan Zieliński, jeśli dobrze zapamiętałam…
MA: Zgadza się…
EP czy MA?
Również tak, ale tak to oni wygląda. Myślę, że to dostępność to jest taka nasza świadomość, która jest cały czas z nami, że nie musimy o tym mówić. To jest tylko hasło, to jest sygnał, więc ja też pamiętam, a propos Aniu tego, co teraz powiedziałaś, że 3000 widzów z niepełnosprawnością. Pamiętam Aniu, jak były pierwsze takie rozmowy z Aldonką, jak zapraszać grupy z niepełnosprawnością do teatru i czytałyśmy takie wywiady, szukałyśmy oczywiście jak dotrzeć do tych grup, jak to zorganizować i pamiętam, jak Aldonka powiedziała, mówi, wiesz, Marylko jest takie bardzo znane muzeum i pamiętam, o którym muzeum mówiła w Paryżu, ale tam po 4 latach starań o zaproszenie grupy z niepełnosprawnością przyszły 2 osoby. Ja to zapamiętałam i teraz jak słyszę o tym, że odwiedza nas taka liczba osób, to bardzo się z tego powodu cieszę.
AŻ: A jeszcze coś tak mojej głowie mówię i wy to usłyszałyście i sobie zdałyście z tego sprawę i nie odpuściłyście tej dostępności. Dla tych dwóch osób, taka motywacja po prostu!
EWA: Tak, wiemy, ile pracy to kosztuje i gdzieś, ale warto było.
AŻ: Ewo, pochylę się nad kolejnymi przekładami, bo Jestem już po spacerze, dlatego jestem taka mądra i już wszystko wiem i widziałam i mam zdjęcia. Widziałam piękną pelerynę, kostium, który stoi w sali edukacyjnej. Widziałam piękną suknię, która jest przeskalowana mała do dotykania z halkami, wszystkimi falbankami. Tam wszystkimi falbankami, biżuterią – co ja, jako sroka zauważyłam i Marylka mi powiedziała właśnie, że poprosiła o te suknie panią, która u was odpowiada tak pracowni plastycznej i też wymieńmy koniecznie imię i nazwisko
MA: Marzena Michalak tutaj trzeba pochwalić, że Bożena Bożena to Przepraszam.
Ale w takim razie Pani Bożenko jest Pani wspaniała, bo to, co powiedziałam Marylka, że
Pani Bożena uszyła kostium po to, żeby je tak jak tej sukienki tej małej na takim małym manekinie do dotykania dzieci nie mogły włożyć i doświadczyć tego kostiumu. To pani Bożenka powiedziała. Nie mogą tego włożyć, to ja zrobię tak, żeby włożyły tam kostium i uszyła przepiękne kostium z pajęczynami, które odchodzą od kostiumu. Takimi złotymi nitkami, z pająkiem na prawym ramieniu z kapturem, takim długim, po prostu, który ciągnie się za nami na plecach. Ten kostium ma 2 rodzaje faktur. Wszystko tutaj mi Marylka pokazała, podotykałam i mamy zdjęcia. I ja właśnie wracam tego zespołu pani dyrektor, jak to się robi, żeby zespół tak myślał jak pani Bożenka, że nie ma to – to ja zrobię.
EP: Powiem tak, no byłoby cudownie, gdyby gdybym zawsze się udawało budować taki zespół który właśnie tak tworzy i tak myśli, ale staram się dobierać takich ludzi do zespołu. Staram się tworzyć z takim zespołem. Ludźmi. Nie zawsze się to udaje, niekiedy po prostu muszę podjąć trudne decyzje, przez co też nie jestem lubiana. Ale kto powiedział, że dyrektora się kocha? Uczę się tego nieustannie. Miło jest jak tak się zdarza, ale nie jest nie zawsze tak jest. Nie, to jest ta nasza droga.
AŻ: Wejdę w słowo Ewo Tobie, bo też Jestem pracodawczyni nią i też wiem jakie to jest strasznie trudne być w tej drodze zawsze w zgodzie ze swoimi wartościami, prawda, bo?
Gdybyśmy mogły, to byśmy nikogo nie żegnały w naszej historii, ale po prostu tak się nie da, bo mamy wartości, mamy wizję i chcemy się tego trzymać, więc tej drogi takiego lidera, liderki samotnej, często mało kto jest w stanie zrozumieć, więc ja tutaj mogę ci tylko przybić piąteczkę w tych trudach, ale myślę, że masz niezwykłą umiejętność dobierania zespołu, bo widać to, czuć. Ja państwa zapraszam tutaj do Teatru Baj, bo to po prostu czuć w każdym jednym geście, spojrzeniu w tym teatrze.
Czy to jest kwestia, że tak? Powiem też, no spędzenia bycia z ludźmi i rzeczywiście takie wrażenie aż towarzyszenia rozmów, spotkań, otwartości, no ale też tak jak to określiłaś bardzo, bardzo słusznie, że to są właśnie wartości, sposób patrzenia podążania w jedną stronę myślenia w podobny sposób budowania tej samej wizji. Czasami mamy zupełnie inne priorytety i pracujemy i się zwalczamy po każdy uważa, że jego wizja jest jedna słuszna i najlepsza i wtedy po prostu, zamiast budować wchodzimy na drogę konfliktów. I to prowadzi do pewnego spadku upadku i takiego, no takiej niezdrowej atmosfery, która się może przenosić i jest jeszcze jedna taka rzecz istotna, coraz trudniejsza tak naprawdę mianowicie taka, że po prostu myślenia globalnego wszystkich osób zaangażowanych w instytucje w szerokim kontekście, a nie tylko w kontekście jednostkowym i kontekście mój dział jest najlepszy, jest jedyny i wspaniały i cudowny, a reszta się nie liczy i wtedy po prostu. Jeżeli nie ma takiego globalnego myślenia, wspierania współpracy, no to rzeczywiście wszystko się zaczyna walić i sypać.
I to nie jest tak, że u nas nigdy nie ma konfliktów, nie ma trudnych sytuacji, nie ma różnych takich przeciągania. To byłoby nieprawdziwe. Chciałabym tutaj być uczciwa, że to wiem, że może ktoś już słuchając tego myśli, że jest taki. Może jedyne miejsce na świecie, ale ono też ma swoje trudne momenty.
AŻ: No i jakby takie jest życie…
EP: Takie jest życie po prostu, tak jak w życiu, więc jakby to to zadanie polega na tym, żeby rzeczywiście tak jak mówisz być w zgodzie ze sobą i ocenić, na ile po prostu dany zespół może razem funkcjonować, a na ile no się nie spotkamy i dalej nie pójdziemy.
AŻ: Dla mnie jednak Wasza historia i wasz przykład tego, że zbudowaliście właśnie wspólnotę wokół dostępności, bo tak bym sobie to dzisiaj pozwoliła nazwać.
EP: Piękne określenie!
AŻ: To po prostu widać waszych działaniach, w zasięgu waszych działań w sposobie reakcji Marylki biura obsługi widzów na małego młodego widza, na jego rodzica na to bardzo pięknie. To biorę i też to usłyszałam na to krytyczne spojrzenie na niektórych opiekunów, że wy już macie taką wrażliwość, że niedopuszczalne jest dla was patrzenie na pewne zachowania, gdzie dziecko nie jest szanowane, gdzie dziecko jest niezabezpieczone przed tym, co może sobie zrobić i nie chciałabym, żeby nam to uciekło z tej rozmowy, że wy to zobaczyłyście i waszą reakcją było zbudowanie pokoju wyciszenia.
Życzyłabym sobie takich miejsc, jak wasze w całym kraju więcej i mam nadzieję, że choćby ten podcast kogoś zainspiruje, uwrażliwi, a i ktoś powie sobie, ja chcę być taki jak one. Ja chcę mieć taką instytucję jak Teatr Baj, bo o tym jest moje stypendium i wymyśliłam sobie temat, żeby badać przyglądać się, mapować to, co pomaga nam w byciu sprawczymi i to, co przeszkadza. I na koniec tej rozmowy chciałabym was właśnie spytać. Najpierw może Ewo, Ciebie?
Kiedy czujesz największą sprawczość?
EP: Jestem sprawcza, bo marzyłam o tym, żeby teatr przeszedł remont kilka lat temu i w zasadzie od pierwszego pisma do całego przez cały proces mogłam to przeprowadzić. W związku z tym mogę powiedzieć stanąć przed teatrem, popatrzeć na ten całą kubaturę Pałacu dla dzieci i powiedzieć, tak udało się…
AŻ: Zrobiłaś, to nie udało się, zrobiłaś to, albo zrobiliście to.
EP: Czyli udało się mieć moc sprawczą, bo się dzieje także w takich momentach, kiedy po prostu jest coś pozornie nierealnego, nierzeczywistego, trudnego, a potem to się udaje wspólnie wypracować i ma to swoje efekty. Wtedy tak czuję, że mam te moc sprawczą.
AŻ: Masz tę moc, a Marylko kiedy ty czujesz sprawczość w dostępności?
MA: Kiedy ja czuję sprawczość? Kiedy widzę uśmiech dzieci wychodzących ze spektaklu, kiedy się uśmiechają, kiedy widzę opiekunów, na przykład panią Ewę, która przechodzi mówi pani Marylko, to kiedy następnym razem się widzimy? To znaczy, że wszystko jest tak jak trzeba. To znaczy, że to działa. To taka sprawczość, ale też kiedy przychodzę do pani dyrektor, rozmawiamy o tym, co się wydarzyło i pani tylko się uśmiecha i mówi, to gratuluję pani Marylko i bardzo dziękuję. I dla mnie to jest takie bardzo ważne, że ktoś widzi to, że ktoś przepraszam, panie dyrektor, że pamięta, że to docenia, że pani dyrektor to widzi, że ta praca jednak jest na tyle owocna. Mi to sprawia przyjemność, a efekt jest końcowy taki, że ten widz jednak do nas przychodzi i to jest dla mnie bardzo ważne.
AŻ: 3000 widzów, to regularne spektakle dla dzieci niewidomych z audiodeskrypcją. Tego nie powiedzieliśmy: osobna, komfortowa kabina dla lektora, który czyta audiodeskrypcje, nie ma tego w Polsce. Naprawdę, więc gratulacje! Wy to znowu zrobiliście w ramach remontu/
Regularne spektakle z tłumaczeniem na język migowy i też to zostawię tutaj w podcaście, bo ewoluujemy festiwal bardzo lubimy ewaluację i ja sobie wyczytuję. Takie te smaczki z festiwalu i takim, który mnie poruszył bardzo po spektaklu u was. Kiedy było tłumaczenie na język migowy, jeden z rodziców dziecka pełnosprawnego, bo też tak napisał, czy też napisała, powiedział, że dziękuję za to, że może być na spektaklach z tłumaczeniem na język migowy, bo ma szansę opowiadać dziecku to, że świat jest różnorodny i że są różne języki komunikowania się.
To dzięki wam i wreszcie też w ofercie regularnej, na co zapraszacie i potraficie odpowiadać na potrzeby są także te spektakle przyjazne sensorycznie i wasza obsługa, więc ja z tego miejsca, mając to swoje doświadczenie, siedemnastoletnie prawie w pracy nad dostępnością, będąc w różnych stronach naszego kraju i przyglądając się tej dostępności, ja moje kochane dziękuję wam za tą naprawdę niełatwą pracę i mam nadzieję, że inne instytucje, osoby będą brały z was przykład,
Marlena – Marylka – właśnie dla przyjaciół Marylka, Marlena oficjalnie, bo miałam to wytłumaczyć – koordynatorka dostępności Teatru Baj i naprawdę wspaniała dyrektorka z wizją, wartościami, która rozumie dostępność jako sposób myślenia i pokazuje to w działaniu – Ewa Piotrowska.
Z całego serca wam dziękuję za to spotkanie.
Dziękuję ci za wysłuchanie podcastu, Aż dostępność, który realizuję w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Zapraszam Cię do kolejnego odcinka oraz do dołączenia do Sieci Liderów i Liderek Dostępności.