„STUDIO ROCK’AD’ROLL – Podcasty o muzyce bez barier” to podcasty nagrane w ramach projektu ROCK’AD’ROLL realizowanego przez Fundację Kultury bez Barier. W cyklu sześciu rozmów odnajdziecie wątki dotyczące udostępniania muzyki osobom g/Głuchym i niewidomym. Będziemy mówić o potrzebach tych grup, jak i ich doświadczeniach. Rozmowy prowadzi Roberto Więckowski – Wiceprezes FKBB i wielki fan muzyki.
W piątym odcinku Roberto rozmawia z Damianem Pietrasikiem – niewidomym pianistą współpracującym m.in. z Bartem Sosnowskim. Założyciel: „Damian Pietrasik Quintet” – zespołu oscylującego wokół jazzu (FB: https://www.facebook.com/damianpietrasikquintet).
Zapraszamy do słuchania!
Tytuł odcinka: Sosnowski, wciąż taki sam – rozmowa z Damianem Pietrasikiem
Link do podcastu: SŁUCHAJ!
TRANSKRYPCJA ODCINKA NUMER 5:
[intro – muzyka rockowa]
Studio Rock’AD’Roll. Podcasty o muzyce bez barier.
Roberto: Dzień dobry, witamy w Studio Rock’AD’Roll, czyli w naszych rock’ad’roll’owych podcastach. Jesteśmy, bo chcemy utrwalać te wszystkie ważne dla nas chwile, o których rozmawiamy, które przeżywamy w ramach Rock’AD’Rolla. Dzisiaj będziemy nawiązywali do odsłuchu. Ten podcast jest wyraźnie powiązany z tym, co działo się w Mazowieckim Instytucie kultury, kiedy to słuchaliśmy płyty Bartka Sosnowskiego. Płyty wydanej na winylu, płyt już pamiątkowej. Bartka już z nami nie ma. Wtedy i dzisiaj naszym gościem był i jest Damian Pietrasik. Dzień dobry, Damian!
Damian: Dzień dobry!
R.: Dlaczego Damian? Bo Damian znał Bartka Sosnowskiego. Bo Damian grywał z Bartkiem Sosnowskim. Bo razem bywali na próbach. Bo razem koncertowali. Bo razem się śmiali. Razem rozmawiali. To wszystko jest ważne. W przypadku muzyka też jest ważne. Będziemy rozmawiali o muzyce, którą zostawił Bartek, będziemy rozmawiali o tych chwilach, które były do tej pory tylko i wyłącznie przynależne Damianowi.
[piosenka Sosnowskiego]
Co się tutaj dzieje?
Chcesz, tak jak ja,
mieć na chleb,
czuć że masz dla kogo żyć
i nie musieć się bać.
R.: Zacznijmy od… od waszego pierwszego spotkania. Pamiętasz tę chwilę, kiedy po raz pierwszy zobaczyłeś Bartka Sosnowskiego?
D.: Samego momentu może nie pamiętam tak dokładnie, ale to było około 2010-11 roku. Wtedy prowadziłem już studio nagraniowe przy Konwiktorskiej. I Bartek pojawił się ze swoim zespołem coverowym w studio, na próbie. To był zespół SaxAndSix, który wtedy powstawał. I usłyszałem Bartka, jak grał i śpiewał, bo on wtedy grał na gitarze i śpiewał w tym zespole. A po kilku próbach zaczęliśmy rozmawiać więcej i Bartek w zasadzie od razu zaprosił mnie do swojej czarnej Skody, w której to pokazał mi swoją twórczość. I ja po prostu wyszedłem z tego samochodu taki oszołomiony. Pamiętam, że to było coś niesamowitego. Bardzo podobały mi się te rzeczy. I powiedziałem: „Bartek, no musimy coś z tym zrobić. Musimy grać”.
R.: Ta muzyka, którą zostawił Bartek, była bardzo charakterystyczna, i charakterystyczna gitara, taka rockowo-bluesowa, taka brudna gitara, ale i charakterystyczny głos. Czy te pierwsze próby, pierwsze odsłuchy, które miałeś wspólnie z Bartkiem – Bartek już wtedy tak śpiewał? Już wtedy tak grał?
D.: Bartek wtedy jeszcze tak nie śpiewał, on dopiero szukał swojej ścieżki i śpiewał, powiedzmy to – normalniej [śmiech] niż później. To znaczy mniej zachrypniętym głosem. No, fakt jest taki, że był po prostu dużo młodszy. To jest inna sprawa. Po setkach zaśpiewanych imprez, wesel, eventów, koncertów ten głos mu się po prostu zmienił. Ale oczywiście tej maniery pewnie też szukał i chciał być charakterystyczny, tak jak każdy zresztą z muzyków chce się czymś wyróżniać. On bardzo, bardzo mocno popracował nad swoim wokalem. Natomiast, co chciałem powiedzieć, że Bartek był w ogóle znakomitym muzykiem. Skończył pierwszy i drugi stopień szkoły muzycznej. Był na Akademii Muzycznej, więc był po prostu wytrawnym instrumentalistą oprócz tego, że śpiewał. I ten sound gitary wynikał z jego techniki. Nie tylko z instrumentów, których używał, bo używał tych instrumentów bardzo różnych. Niektóre gitary to w ogóle były gitary za dwieście złotych, kupione gdzieś albo pożyczone. Niemarkowe. Nie miało to większego znaczenia, czy ta gitara to jest gibson czy fender. On po prostu miał swoje ulubione gitary, na których grał i one zawsze brzmiały dobrze.
R.: No właśnie wspomniałeś o tych gitarach za dwieście złotych. Nie wiem, czy to jest legenda, czy to nie jest legenda, że swoją pierwszą płytę „The Hand Luggage Studio”, którą nagrywał – zresztą sam w domu, na swoim własnym komputerze – też nagrywał na takiej gitarze, która nazwijmy to subtelnie – do markowych zdecydowanie nie należy.
D.: Tak, bardzo to jest możliwe. Ja nie znam szczegółów. Nie wiem, co to była dokładnie za gitara, ale faktycznie, znając Bartka, mogło tak się zdarzyć, że po prostu brzmiała dobrze, więc zagrał, no nagrał i tyle. [śmiech] Takie miał podejście. „Po co kombinować? Po co kupować za dziesięć tysięcy, skoro za tysiąc brzmi świetnie?”.
R.: Genialnie! Właśnie kiedyś słyszałem jakąś tam rozmowę prowadzoną z Bartkiem i on mówił o tym, że chciałby namówić wszystkich, którzy chcą parać się muzyką, którzy chcą robić muzykę, chcą tworzyć i potem dzielić się tą muzyką, do tego, żeby przede wszystkim inwestowali w swoje umiejętności i w poszukiwanie własnej drogi, a nie w drogi sprzęt – „bo sprzęt sam nie zagra”.
D.: Zgadza się. Zgadza się. I Bartek właśnie miał te gitary różne. Nie wiem, pewnie miał też drogie, ale nie miało to większego znaczenia dla Bartka.
R.: Ja mam takie wrażenie, że był artystą niezwykle płodnym. Zostawił po sobie tylko dwie płyty. Natomiast tych piosenek, które nagrał – takie chodzą legendy, tak się mówi, ja to już wielokrotnie słyszałem – jest mnóstwo. Mnóstwo zarejestrowanych różnych prób, różnych pomysłów na piosenki. Jedne mniej, drugie bardziej skończone. Chyba najlepszym dowodem na to, takim potwierdzającym tę ewentualną legendę, jest to, że udało się wydać choćby „Pył”. „Pył” funkcjonuje, gra i jest grany w różnych rozgłośniach. Jest dostępny w Internecie. Piosenka wydana już, rozumiem że pewnie i zmontowana, już po śmierci Bartka.
D.: Tak. Ona była montowana tuż… zaczęli montować tuż przed śmiercią. Nagrali wokale z producentem Mateuszem Furbujem. No i dokończyć musieli już po. Troszkę to zajęło zresztą, bo wiadomo – trzeba było się jakoś otrząsnąć. I ta piosenka na szczęście została wydana. Wiem, że jest kilka utworów jeszcze zarejestrowanych. Jest też wiele utworów starych, które nie zostały wydane nigdy. Mam nadzieję, że Ola zdecyduje się na wydanie, na upublicznienie tych nagrań, bo są naprawdę… No wiele, wiele z tych piosenek, to naprawdę piosenki znakomite. I mam nadzieję, że tak się stanie.
R.: A jak to jest z tą jego… „płodnością artystyczną”? Rzeczywiście miał dużo pomysłów, jak przychodził do ciebie do studia, to sypał tymi pomysłami? Przychodził, żeby powtarzać te same piosenki? Przychodził z nowym materiałem?
D.: Bartek bardzo dużo komponował. Bardzo dużo. Był bardzo kreatywny i… Jestem przekonany, że szkiców miał pewnie, nie wiem, około setki. Tak przypuszczam. Wiem, że na tę płytę, której nie zdążyliśmy nagrać w całości… No to, na samą tę płytę miał,kilkadziesiąt szkiców i wybierał. Więc myślę, że około 50 czy 60 piosenek, z których wybierał te kilka, kilkanaście. Tak, kiedyś rozmawialiśmy o tym nawet przed jakimś koncertem. Więc nie wiem jakie to były szkice, bo nie wszystkie słyszałem, ale na pewno było ich wiele. Bartek po prostu miał bardzo dużą wyobraźnię i bardzo był kreatywny. Dla niego wymyślenie piosenki to nie był problem i najczęściej to były świetne kompozycje. Zobaczymy. Nie wiem, ile z tych piosenek, z tych utworów jest na takim etapie, żeby je pokazać.
R.: Gdzieś jeszcze może coś się zdarzy. Powiedz mi teraz taką rzecz. Teksty… no bo te teksty w piosenkach Sosnowskiego też są znakomite. Też o czymś mówią. To nie jest takie zwyczajne „bla bla bla’’. Z całym szacunkiem dla piosenki Perfectu. Natomiast te teksty naprawdę zapraszają w bardzo ważne krainy. Niektóre teksty pisała żona Bartka – Ola Górecka. On też pisał jakieś teksty, czy on raczej komponował?
D.: Bartek pisał wszystkie, czy też większość anglojęzycznych tekstów. Natomiast Ola pisała polskie teksty. Z tego co wiem, to wszystkie. Oczywiście to była współpraca. Czyli wiadomo, że Bartek pewnie korzystał z jakichś rad Oli – Ola też bardzo dobrze słyszy – jak i Ola korzystała pewnie z rad Bartka. Jeżeli coś śpiewało mu się lepiej czy gorzej, to pewnie sugerował delikatnie zmianę i tyle. Ale ogólnie Ola pisała polskie teksty, Bartek pisał teksty angielskie. Warto zaznaczyć że Bartek znał język angielski, język włoski perfekcyjnie i z tego, co wiem to turecki też… [śmiech] Ale to już muszę dopytać u źródła.
R.: Miał z czego wybierać
D.: Miał z czego wybierać.
R.: Miał zdecydowanie z czego wybierać. A powiedz mi… bo to też tworzy jakieś tam obraz artysty. Ja przynajmniej zawsze bardzo lubiłem wiedzieć o tym, kto jest tym wielkim dla zespołów, dla artystów, których ja podziwiam. Na kogo powoływał się Sosnowski? O kim on mówił, jako o takich swoich mistrzach? Miał w ogóle takich swoich mistrzów? Pewnie miał.
D.: Bartek bardzo lubił słuchać bluesa, rocka… też jazzu trochę. Sięgał na pewno do korzeni. Screamin’ Jay Hawkins to był taki artysta, o którym dowiedziałem się właśnie od Bartka. Rolling Stonesów uwielbiał. Beatlesów. Tak że tutaj mocne korzenie. I co jeszcze? The Doors. Pamiętam też, że jak poznałem Bartka, to on z kolei zaraził mnie Jasonem Mrazem. To w ogóle już jest inny klimat troszkę, ale Jason Mraz pisze piękne piosenki. Tak samo z Planem B. Plan B, brytyjskim. To właśnie od Bartka dowiedziałem się o tych zespołach. A później poszedłem na koncert Plan B podczas Orange Warsaw Festival w 2011 roku. Bilety dostałem właśnie od Bartka na ten koncert. [śmiech] Wtedy grał Jamiroquai, Sistars… była taka reaktywacja na moment, nie wiem, czy pamiętasz Robert?
R.: Sistars w ogóle pamiętam. Ich historii dokładnie nie, ale tak, tak, tak – Siostry, oczywiście.
D.: Była tak sytuacja, że oni się reaktywowali na jeden koncert. Właśnie podczas Orange Warsaw Festival w 2011 roku, kiedy to zagrali support przed – może to złe słowo. Oni zagrali po prostu swój koncert jako pierwsi, przed Plan B i Jamiroquai właśnie.
R.: Znakomite. Znakomite ułożenie. Wspomniałeś o Stonesach. Ja wrócę do tych Stonesów, bo wiem, że grywaliście koncerty właśnie z piosenkami Stonesów. Czyj to był pomysł? Jak było w ogóle na tych koncertach? Co to za historia?
D.: Zdążyliśmy zagrać jeden koncert. Tak że tylko jeden koncert. W Augustowie. W ogóle to był świetny koncert. Zagraliśmy z Robertem Cichym wtedy. I to było tak, że jak śpiewał Bartek, no to Robert grał na gitarze, a jak śpiewał Robert, to Bartek grał na gitarze. Więc po prostu tak się wymieniali i graliśmy największe szlagiery Stonesów, w różnych aranżacjach. To było niesamowite doświadczenie, muszę powiedzieć. Świetna reakcja publiczności. Pamiętam, że po tym koncercie jakoś, czy w okolicach tego koncertu zmarł perkusista – Charlie Watts, tak?
R.: Tak.
D.: Pamiętam, że o tym rozmawialiśmy na próbie, że tu gramy ten tribute z Rolling Stones i zmarł perkusista Stonesów właśnie. Bartek wtedy powiedział: „No każdy kiedyś musi umrzeć”. [śmiech]
R.: Każdy kiedyś musi umrzeć. Niepojęte.
[piosenka]
Hey babe!
I think you say it for more. (Come on! Babe!)
I want you back to the shore. (I want you back to the shore)
Get naked swimming with me (Get naked swimming with me)
Hey babe!
R.: To powiedz… o muzyce troszeczkę porozmawialiśmy… A tak pozamuzycznie, kiedy kończyła się już próba, kiedy kończył się koncert… Jaki był Bartek?
D.: Taki sam. [śmiech] Bartek był po prostu zawsze sobą i tyle. On był taki sam w busie, taki sam na koncercie, taki sam podczas próby. Był osobą raczej nieśmiałą wbrew pozorom. Był nieśmiałą osobą i otwierał się coraz bardziej.
R.: To ja może powiem takie skojarzenia, które mi przychodzą do głowy po tych koncertach i tych wszystkich wywiadach, które z nim wysłuchałem, jakbym miał scharakteryzować jego cechy. Zdystansowany do siebie na pewno, z fajnym poczuciem humoru. Takim, które mi odpowiada. To jest zawsze dyskusyjna sprawa, ale mam poczucie, że te żarty, które gdzieś tam się zaplątały podczas jego występów bardzo, bardzo mi odpowiadały. I może to zabrzmi dziwnie, ale w sposób szczególny, dlatego chcę to podkreślić. Wydawał mi się być bardzo kulturalnym facetem.
D.: Tak, Bartek był bardzo kulturalnym człowiekiem i… cóż powiedzieć – miał niesamowite poczucie humoru, miał tak jak powiedziałeś. Nie słyszałem, żeby na kogoś się kiedyś mocno zdenerwował czy też krzyczał, tylko zawsze miał jakiś taki niesamowity spokój w sobie. [śmiech] Spokój i dystans. Taki był. Zresztą Ola też taka jest. Ona też ma taki dystans, spokój… To była niesamowita para, naprawdę bardzo się uzupełniali pięknie. Też dużo czytali razem, razem tworzyli itd.
R.: Czego ci najbardziej będzie brakowało? No bo kogo… nie będę pytał, czy Bartka będzie ci brakowało. Odpowiedź jest oczywista. Ale z tych wszystkich takich chwil, które razem przeżyliście, tych koncertów, tego muzykowania i tych rozmów. Czego najbardziej będzie ci brakowało?
D.: Wiesz, najbardziej brakuje mi chyba tego i najbardziej mi żal, że nie zdążyliśmy zagrać wszystkich tych rzeczy, które Bartek miał do pokazania. Bo było ich wiele i wiele z tych rzeczy to były naprawdę znakomite utwory. Mieliśmy w planach dużo koncertów. W ogóle mieliśmy grać w tym roku sporo duetów. Piano, wokal, gitara i wszystkie zabawki Bartka. Zagraliśmy taki jeden koncert w Milanówku rok temu. w sierpniu. Czuję, że to jest wszystko jakieś niedokończone i tego mi najbardziej żal. Brakuje mi tego wspólnego muzykowania. Bardzo dużo działo się podczas prób. Dużo nowych rzeczy, dużo nowych pomysłów, wymiany jakichś zdań, opinii itd. W sumie to chyba z żadnym artystą jeszcze nie miałem takiego przelotu, takiego kreatywnego podejścia i tworzenia wspólnie zespołu. Chociaż grałem z Bartkiem… Na początku grałem przez 2-3 lata, a później mieliśmy taką przerwę w graniu razem. Bartek szukał, szukał, szukał. Nagrywał jakieś demówki. Nie koncertował jakoś specjalnie. I wrócił właśnie już jako Sosnowski. Tak naprawdę ja wróciłem do grania z Bartkiem stosunkowo niedawno. Bo dopiero w tamtym roku, w tym ostatnim roku życia. Więc na koniec zagraliśmy dość dużo koncertów. Ale mieliśmy taką przerwę. Bartek miał takie podejście, że jeżeli potrzebuje czegoś w aranżu, to po prostu dzwoni do swoich kolegów czy przyjaciół i tyle. Nagrywamy. Robimy. A jeżeli nie, to po prostu innym razem, w innej piosence. Więc to było takie luźne podejście. Ale ten ostatni rok był już gęsty. Już widziałem, że Bartek stawia bardzo na klawisze, stawia na jakieś nowe brzmienia. Szukaliśmy nowych rzeczy. Ta nowa płyta miała być bardziej właśnie synthowa, bardziej klawiszowa. Tak to miało pójść.
R.: Tego brakuje. A co najbardziej zapamiętasz?
D.: Najbardziej zapamiętam chyba… Pewnie nie do końca życia [śmiech], ale pamiętam taką historię. Nie, dwie historie opowiem, bo dwie były ciekawe. Pamiętam historię, że graliśmy jakiś event… Właśnie nie graliśmy z Sosnowskim, tylko graliśmy z jakimś coverowym zespołem i mój nord, mój klawisz nagle się rozstroił. Z 440 Hz na 421. Nie dało się w ogóle grać. I ja po prostu wcisnąłem jakąś kombinację klawiszy. Użyłem jakiejś kombinacji klawiszy, której nie znałem w nordzie i to spowodowało przestrojenie tego klawisza. Pamiętam, jak pomiędzy setami – bo wtedy musieliśmy zrobić przerwę – Bartek stał z telefonem i szukał w Internecie instrukcji obsługi tego klawisza, żeby tę sytuację uratować. Bo mieliśmy jeszcze parę godzin grania przed sobą. Jejku! Jak ja się wtedy spociłem! [śmiech] To było coś niesamowitego! Ale Bartek znalazł rozwiązanie i w ciągu pięciu minut naprawił ten problem. Ale zachował przy tym taki spokój. Ja byłem totalnie zestresowany. Ja nie wiedziałem, co się dzieje w ogóle. A Bartek [Damian naśladuje zachrypnięty głos]: „Easy, easy man. Easy, easy. Zaraz to ogarniemy.” No i ogarnął.
R.: I ogarnął. Bartka Sosnowskiego już nie ma. Zostały dwie płyty: „The Hand Luggage Studio” i „Tylko się nie denerwuj”. Zapraszamy do słuchania tych płyt. Dzisiaj w Studio Rock’AD’Roll był Damian Pietrasik. Dziękuję, Damian.
D.: Bardzo dziękuję.
R.: A muzyka Bartka pewnie będzie nam towarzyszyła jeszcze długo, długo, długo, długo, długo. A w Rock’AD’Rollu z ogromną radością i z wielkim smutkiem przypomnieliśmy tego wielkiego polskiego blues-rockowego artystę.
[piosenka]
Lat minęło parę,
a ty jesteś przecież dalej taki sam.
Na innej planecie
patrzysz na mnie przez lunetę taki sam.
Taki sam, taki sam, taki sam…
[outro – muzyka rockowa]
Studio Rock’AD’Roll. Podcasty o muzyce bez barier.
– –
O Rock’AD’Roll:
Celem projektu Rock’AD’Roll jest otwarcie świata muzyki na potrzeby osób niewidomych i g/Głuchych. Osobom niewidomym i niedowidzącym udostępniamy wizualne kody muzyki poprzez audiodeskrypcję teledysków i okładek płyt. Dla osób g/Głuchych organizujemy koncerty i przekłady tekstów utworów muzycznych na polski język migowy. Na projekt składają się: serwis internetowy: https://rockadroll.pl; organizacja koncertów tłumaczonych na polski język migowy; odsłuchy muzyczne, podcasty.
Dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.
Facebook RAR: https://www.facebook.com/projektrockadroll/
Strona RAR: https://rockadroll.pl