Przejdź do menu głównego Przejdź do treści Przejdź do wyszukiwarki

Artykuł

20
maj
2025

Transkrypcja do odcinka nr 14 podcastu STUDIA ROCK’AD’ROLL: Kwiat Jabłoni

„STUDIO ROCK’AD’ROLL – Podcasty o muzyce bez barier” to podcasty nagrane w ramach projektu ROCK’AD’ROLL realizowanego przez Fundację Kultury bez Barier. W cyklu rozmów odnajdziecie wątki dotyczące udostępniania muzyki osobom g/Głuchym i niewidomym. Będziemy mówić o potrzebach tych grup, jak i ich doświadczeniach. Rozmowy prowadzi Roberto Więckowski – Wiceprezes FKBB i wielki fan muzyki.

W czternastym odcinku Roberto rozmawia z duetem Kwiat Jabłoni, który tworzy rodzeństwo: Kasia Sienkiewicz i Jacek Sienkiewicz

Zapraszamy do słuchania!

Link do podcastu: SŁUCHAJ!

 

TRANSKRYPCJA ODCINKA NUMER 14

 

[intro – muzyka rockowa]

Studio Rock’AD’Roll. Podcasty o muzyce bez barier.

ROBERT: Dzień dobry, Studio Rock’AD’Roll, zaczynamy. Zaczynamy kolejny podcast. Za chwilkę, za parę godzin rozpocznie się koncert, który został zorganizowany przez zespół. Rzadko się to jeszcze u nas zdarza, ale takie rzeczy się już zdarzają – tym razem o dostępność postarał się Kwiat Jabłoni, a naprzeciwko mnie siedzą: Kasia Sienkiewicz – dzień dobry, Kasiu.

KASIA: Dzień dobry.

ROBERT: I Jacek Sienkiewicz. Dzień dobry, Jacku.

JACEK: Dzień dobry.

ROBERT: Siedzą, uśmiechają, są wyluzowani i zastanawiają się, o czym będziemy rozmawiali, a będziemy rozmawiali o dostępności. Rzadko się takie rzeczy w Polsce zdarzają. Skąd u was taki pomysł, żeby zorganizować koncert, który będzie tłumaczony na język migowy?

KASIA: Zastanawiam się, kiedy my to wymyśliliśmy, ale już dosyć długo pracujemy nad tym koncertem. Pierwsze pomysły na koncert nam przyszły do głowy rok temu, kiedy wymyśliliśmy nazwę, Turnus. No?

JACEK: Mi się wydaje, że my już wcześniej myśleliśmy o języku migowym na naszych koncertach, tylko chyba zabrakło nam jakieś takiej sprawczości w tym i przekonania, że na pewno chcemy to organizować. Wydawało nam się, że to jest dużo pracy. No ale teraz na tej trasie się udało i z tego się bardzo, bardzo, bardzo cieszymy. Co prawda nie jest to tłumaczenie na żywo. To nie jest tak, że cały koncert, łącznie z naszymi zapowiedziami, jest tłumaczony, ale wszystkie utwory, które gramy, zostały po prostu nagrane przez wspaniałych ludzi, którzy przetłumaczyli te utwory, tańcząc i bardzo wczuwając się w całe formy i każdy z tych utworów. Nawet jeden mamy instrumentalny, jest tłumaczony przez osoby migające.

KASIA: Tak, nawet komunikaty – z tego, co wiem – są tłumaczone, przed i po koncercie. Jeszcze coś chciałam powiedzieć… Aha. Że to już jest nasza druga trasa halowa. To jest zawsze bardzo duże przedsięwzięcie, dużo szczegółów do dopięcia. I mam wrażenie, że po prostu kiedy organizowaliśmy tę pierwszą, to jeszcze się uczyliśmy w ogóle, żeby to wszystko jakoś pospinać. I nie starczyło nam gdzieś w tym właśnie – moim zdaniem, ja tak to czułam – przestrzeni na to, żeby jeszcze więcej poświęcić uwagi na to na przykład, jaką widoczność mają osoby na wózkach. A tym razem, czując się już dużo pewniej i mając doświadczenie, po prostu znaleźliśmy czas, żeby się zastanowić, jak moglibyśmy zadbać o tę dostępność. I się cieszę, że się udało.

ROBERT: My też się bardzo cieszymy. Ale ja tak wrócę do tego pytania: ale skąd to? No bo oprócz tego, że dużo czasu już minęło i myśleliście, to od czego się zaczęło? Pamiętacie w ogóle?

JACEK: Mi się wydaje, że zaczęło się – my z Kasią mamy bardzo dobrą przyjaciółkę, która mieszka pod Krakowem, która właśnie porusza się na wózku i ona jeździ na nasze koncerty od początku. W zasadzie wydaje mi się, że na pierwszym naszym koncercie w Krakowie, jak jeszcze graliśmy w takim małym klubie studenckim, to ona już tam była. I wydaje mi się, że nasz kontakt z Olą właśnie spowodował, że zaczęliśmy bardziej o tym myśleć, jak osoby z niepełnosprawnością mogą się czuć na naszych koncertach. Też ja pamiętam, że na poprzedniej trasie halowej, 1,5 roku temu, rozmawialiśmy sporo z takim naszym słuchaczem, który jest regularnym odbiorcą naszych koncertów, który też jeździ na wózku. I on nam też bardzo dużo mówił o tym, jak on czuje się na tych koncertach, jak woli, czy najfajniej jest pod sceną, w tej fosie, tam, gdzie są fotografowie, czy właśnie gdzieś trochę dalej. i już od dawna ten temat jest bliski, po prostu, bo dostajemy feedback od osób, które są zainteresowane.

KASIA: Tak, ale też po prostu pytamy. Ja nieraz zadawałam to pytanie, bo bardzo mnie to interesowało: co można zrobić lepiej?

ROBERT: Tłumacze języka migowego. Troszkę ich jest, chociaż tych, którzy tłumaczą piosenki, nie jest aż tak bardzo wielu. Jak ich znaleźliście? Skąd wiedzieliście, kto będzie tłumaczył? Czy to wy wskazaliście, komuś zaufaliście? I kto wam w ogóle to przetłumaczył?

KASIA: Zaufaliśmy grupie East Eventz oraz naszym menedżerom, Kasi Bielińskiej i Przemkowi Budnikowi, którzy zorganizowali wspaniale tę możliwość, że teksty naszych piosenek są nagrane na koncercie. Ale nie jest to takie proste zadanie, bo tych 20, bodajże, piosenek musiało nagrywać kilka osób. Podobno jest to tak angażujące i wysiłkowe, że nie mogłaby tego zrobić jedna osoba. Więc mieliśmy tutaj wielu podobno najlepszych tłumaczy w Polsce.

JACEK: Byli to: Alicja Famulska…

ROBERT: Brawa!

JACEK: Brawa.

JACEK: …Kuba Stanisławczyk, Werka Szymańska, Kinga Chmielewska…

KASIA: …Julia Jakubowska, Alicja Szurkiewicz, Natalia Pacyga i Bernard Kinov.

ROBERT: I nieustające brawa. Powiemy wokalnie te brawa. Tych braw w języku migowym nie damy rady przekazać w podcaście, ale one też brzmią.

JACEK: Trochę słychać.

ROBERT: Troszkę słychać. Co sobie pomyśleliście, kiedy pierwszy raz zobaczyliście te tłumaczenia – że?

JACEK: Że to jest na maksa cool. Że to jest po prostu świetne, że to tak dobrze wygląda. Bardzo to jest ciekawe.

KASIA: Ciężko oderwać wzrok.

JACEK: Tak. Ja trochę się – może nie to, że się bałem, ale nie byłem pewien, czy to będzie fajnie wyglądało. Mi się właśnie taka osoba migająca na telewizorze czy na telebimie kojarzy po prostu z taką telewizją publiczną, wiecie, że tam po prostu jest taka pani i tłumaczy. I że jest mała, jest to dosyć niewyraźne. A bardzo to jest, uważam, dobre na naszych koncertach, że te postaci są duże, są wyraźnie widoczne z daleka. Że są oni na maksa charyzmatyczni.

KASIA: Są uśmiechnięci, dobrze się bawią.

JACEK: Tak, po prostu jest to świetne.

ROBERT: Powiedzieliście o tym, że to jest już ponagrywane. Wspaniali ludzie, fantastycznie tańczą. Dla was teksty są ważne, w waszych piosenkach są ogromnie ważne. Sprawdzaliście to tłumaczenie? Wszystko się zgadza? [Kasia się śmieje]

JACEK: Właśnie się śmialiśmy z tego, że my nie mamy pojęcia, co tam jest, tak naprawdę.

KASIA: Właśnie, mogliby pokazać losowe rzeczy. Nie, ja mam wrażenie, że jednak czasami to widać. Widać oczywiście, że się zgadza. I bywa tak, że kiedy śpiewam na koncercie, to czasami tak aż się zagapiam na tych tłumaczy języka migowego i się zachwycam po pierwsze tym, jak oni to robią, a po drugie właśnie tak sprawdzam – no, po prostu to jest ciekawe. To jest jak kino, żeby oglądać i widzieć, że rzeczywiście – o, to słowo, to logiczne, że tak jest pokazane. I to słowo też się zgadza. I mam wrażenie, że jednak dobrze to przetłumaczyli. [śmiech]

JACEK: Tak, ja też. Ale ja dopiero niedawno się dowiedziałem, to dla mnie była bardzo ciekawa informacja, że to nie jest – że nie istnieje tylko jeden, uniwersalny język migowy, tylko że jest polski język migowy, angielski i tak dalej.

KASIA: Tak?!

JACEK: Tak!

JACEK: No…

KASIA: O nie! [śmiech]

JACEK: Dom po angielsku w migowym jest inaczej niż dom po polsku.

KASIA: O nie!

ROBERT: Po tym, co Jacek powiedział, wiecie co to oznacza? Skończycie trasę w Polsce, ruszacie zagranicę. International Sign Language, co wy na to?

JACEK: Kurczę no, musielibyśmy znaleźć kolejnych takich wspaniałych ludzi, którzy by na angielski to przetłumaczyli.

ROBERT: Dobra. Co znacie w języku migowym?

JACEK: Ja chyba umiem wymigać moje imię. Jeszcze… No tak.

KASIA: Jacek w tym momencie pokazuje. [śmiech]

KASIA: A ja pamiętam, że radio jest tak.

JACEK: Radio jest tak.

KASIA: Że kręcisz ręką.

JACEK: I wiemy, jak są lęki.

ROBERT: A jak są brawa w języku migowym?

KASIA: A nie wiem.

JACEK: Żarówki się wkręca.

KASIA: Tak?

ROBERT: Bardzo dobrze.

KASIA: Radio jest podobnie, tylko że do góry są brawa, a radio do – przodu ręce. Dobra. [śmieją się]

ROBERT: A Kwiat Jabłoni?

KASIA: Nie wiem!

JACEK: Musimy się dowiedzieć.

KASIA: Powinniśmy to wiedzieć!

ROBERT: Dacie radę jeszcze przed tym koncertem?

KASIA: To by było fajnie.

JACEK: Może się zdzwonimy?

KASIA: Dobry pomysł.

JACEK: Ogarniemy to.

KASIA: Ty to wiesz?

ROBERT: Ja wiem. A „dzień dobry”?

KASIA: Już nie pamiętam, ale kiedyś mieliśmy taki podstawowy kurs na koloniach, jakiś mieliśmy, ale już nie pamiętam.

ROBERT: To koniec z trudnymi pytaniami, okej. Mówicie o tym, że jak gracie, czasami wam się uda zapatrzeć na tych tłumaczy. Ale wiecie, że w momencie, kiedy oni są nagrani, to oni po prostu jadą z tekstem. Nawet wy czegoś zapomnicie, to oni to zaśpiewają. To dobrze czy to źle?

KASIA: To dobrze!

JACEK: Ale jeszcze nam się nie zdarzyło na tej trasie. Zagraliśmy cztery koncerty i jeszcze nie było żadnej wpadki tekstowej. Więc na razie wszystko się zgadza.

ROBERT: Jak wam się gra na tej trasie? Zaczęliście od rozdawania biletów, no i się udało. Pierwszy koncert w Warszawie wyprzedany na maksa, trzeba było organizować drugi.

JACEK: Też się sprzedał.

ROBERT: Właśnie. Dobrze się gra przy pełnej sali, prawda?

KASIA: Oj tak! Z dużą satysfakcją. Wyprzedał się nam też Gdańsk, który ostatnio zagraliśmy. Mamy już wiedzę, że też Wrocław. No i czekamy na wyprzedanie Krakowa. No, nie ukrywam, że jest to duża satysfakcja, duża radość, jak jest wyprzedane. Ale ostatecznie nie o to tutaj chodzi. To jest taki dodatek. Dodatek do jakiejś naszej wielkiej satysfakcji i radości z tego, że ludzie przychodzą, ale najważniejsze, że oni się z nami bawią, że słuchają tych piosenek, że się cieszą. W ogóle mnie to ogromnie cieszy, że są ludzie w przeróżnym wieku. Że są i dzieci, młodzież, ich rodzice. Naprawdę nawet dziadków bardzo często widujemy ze swoimi wnukami. I cieszę się, że jest to twórczość uniwersalna i że osiągamy to, co zakładaliśmy, tworząc tę trasę. Ona się nazywa Turnus dlatego, że chcieliśmy, żeby wszyscy się dobrze, komfortowo, w taki zintegrowany sposób poczuli. I widzę, że nie dość, że się czują różne pokolenia dobrze, no to też, że właśnie każdy – czy na przykład osoba niewidoma, czy niedosłysząca, czy Głusi, czy właśnie osoby, które – nawet często tak bywa, że jak się jest na wózku, to naprawdę nie ma jak się dostać na koncert. To jest w ogóle przerażające, ale jest wiele takich miejsc. A tutaj wszystkie te miejsca są z dostępnością, z dobrym widokiem. I wymyśliliśmy też fajną rzecz – tak mi się wydaje, że to fajne, że opiekunowie czy osoby towarzyszące osobom z niepełnosprawnością wchodzą za darmo.

ROBERT: To fajne, zdecydowanie fajne.

JACEK: Z tego, co wiemy, nasza trasa pobiła rekord, jeżeli chodzi o obecność osób z niepełnosprawnościami. Na tej trasie jest najwięcej osób z niepełnosprawnościami na Polskę.

KASIA: Na polskiej scenie muzycznej.

ROBERT: Serce rośnie. No, fantastycznie. Spodziewaliście się takiego sukcesu? – OBOJE: Nie. – [Kasia się śmieje]

JACEK: Nam się szczerze mówiąc – my to robimy dlatego, że nam się to wydaje naturalne. To znaczy, jak organizujemy tak duże wydarzenia, to po prostu chcielibyśmy, żeby wszyscy mogli w nich uczestniczyć. I… Oczywiście na przykład to, że pojawia się język migowy u nas, to jest coś nowego, o czym nie pomyśleliśmy wcześniej. Ale też jakby – przynajmniej mi się tak wydaje, że myślimy o tym w takich kategoriach: no tak, po prostu tak samo, jak robimy jakieś usprawnienia w zespole, na próbach dźwięku i tak dalej, to tak samo robimy usprawnienia dla naszych słuchaczy i to tyle.

KASIA: Tak, nam to po prostu daje dużą satysfakcję. Ale jestem ciekawa – nie wiem, czy będą jakieś możliwości komentowania tutaj tego podcastu czy właśnie dania jakichś uwag, co jeszcze? Co jeszcze, bo tu nam się już pomysły wyczerpały, co można zrobić, a może jest coś jeszcze. Bo my po prostu się za mało znamy.

ROBERT: Tłumacze na żywo na koncercie. Żeby w momencie, kiedy mówicie, a nie śpiewacie, żeby migali, to co mówicie. To następny krok. Następna trasa?

KASIA: Tak.

ROBERT: Tak? Mówicie o tym, że to wszystko po to, żeby się ludzie na koncercie, którzy przyjdą, żeby się dobrze czuli. A jak wy się czujecie podczas tej trasy, dobrze wam się gra?

JACEK: Ech… [śmiech] Nie no, żartuję. [śmieje się] Super nam się gra, naprawdę. Ja trochę zapomniałem, że tak lubię granie. Bo ostatnie miesiące z Kasią mieliśmy takie, że dużo mieliśmy występów gościnnych, że tam wychodziliśmy na dwa utwory gdzieś, na przykład w telewizji, też występowaliśmy na przykład na 25-leciu Brathanków.

KASIA: I to wszystko na Jacku nie zrobiło wrażenia. [śmieją się]

JACEK: Nie no…

KASIA: Żartuję.

JACEK: To po prostu coś zupełnie innego. Od września faktycznie mieliśmy dużo takich pojedynczych strzałów, że zanim się człowiek zorientuje, że jest na scenie, to już musi z niej schodzić. A nie dość, że teraz gramy po 2 godziny ponad, to też właśnie to są nasi słuchacze, którzy na nas kupili bilety, więc są dużo bardziej skupieni niż na przykład na festiwalu plenerowym. I naprawdę na pierwszym koncercie, na Torwarze, przypomniałem sobie, jakie to jest piękne i ile to energii człowiekowi daje, takie spotkanie właśnie. Czad.

ROBERT: Ponad 2-godzinny koncert, to już takie wykańczające. Macie siłę potem na cokolwiek? Na bisy jeszcze macie, a potem?

KASIA: Tak, na bisy jeszcze mamy, potem przez chwilę jeszcze trzyma adrenalina,

JACEK: Dwadzieścia minut.

KASIA: Tak, dokładnie! I potem jest spadek adrenaliny, który sprawia, że wręcz człowiek się… No, ja się czuję, jakbym naprawdę już zaraz miała zasnąć. Już nie mam na nic, na nic kompletnie siły. Tak, zgadza się, to jest takie wymagające energetycznie, zwłaszcza że my po prostu działamy od rana. No bo jest zbiórka, wsiadamy do busa, jedziemy, potem… No, podcast trzeba nagrać na przykład. [śmieją się] Próba dźwięku, wiecie, przebieram się. Ja się szykuję na koncert, muszę mieć 2 godziny, żeby się przygotować. Rozśpiewać się i tak dalej. Więc cały dzień. I potem jak jeszcze spada adrenalina, to koniec. Nie, już trzeba iść spać.

ROBERT: To zróbmy coś dla osób, które was nie zobaczą na scenie. Macie jakieś specjalne kreacje na ten koncert? Jak wyglądacie, jak wasz zespół wygląda? Co się dzieje na scenie w ogóle? Jakiś show?

KASIA: Mhm.

JACEK: No chyba już możemy mówić, zdradzać, bo wszystko już wylądowało u nas na Instagramie. Ja chciałem jeszcze na pewno powiedzieć o świetle, że mamy wspaniałych ludzi od światła w tym roku.

KASIA: Właśnie, to jeszcze ważne!

JACEK: Blackout, którzy są niesamowici. I też a propos dostępności, to właśnie ustaliliśmy, że na naszym koncercie nie ma stroboskopu, nie ma żadnych takich świateł, które mogłyby powodować coś nieprzyjemnego. Więc to jest super i bardzo się z tego cieszymy. I one są estetycznie też po prostu świetne w tym roku. No a jeśli chodzi o show, to najbardziej spektakularnym elementem naszego koncertu, moim zdaniem, jest ognisko, które się pojawia ni stąd, ni zowąd nagle na wybiegu.

KASIA: Najprawdziwsze.

JACEK: i siadamy wokół tego ogniska i sobie gramy piosenki.

KASIA: Mamy też lecące z maszyn bańki. Są śliczne, bardzo to mi się podoba. Mnóstwo baniek mydlanych. Co jeszcze? Takie iskry fajne lecą. Nigdy nie mieliśmy pirotechniki na koncercie, a teraz mamy, więc mnie to cieszą nawet takie zwykłe iskry. [śmiech]

ROBERT: Albo zwykłe bańki.

KASIA: Albo zwykłe bańki. No i jeszcze oczywiście a propos strojów, bo z tego też się cieszę. Jesteśmy naprawdę na kolorowo bardzo ubrani. Zespół – tam przeważają błękity, zielenie, mamy też fajne… Trębacz na różowo jest cały ubrany i saksofonista też ma różowy garnitur. A ja się trzykrotnie podczas koncertu przebieram, znaczy mam trzy stroje. Na finał taką srebrną wielką, przesadzoną sukienkę, gdzieś tam w międzyczasie też mam sukienkę błękitną, a na samym początku – co ja mam? A, taki musztardowy żarówiasty garnitur. Który widać z końca sali, bo widziałam na zdjęciach. Dobry kolor.

ROBERT: Jacek?

JACEK: Ja to w łachmany jestem ubrany przez cały koncert.

KASIA: Tak, jak wtedy lepiej wypadam. [Jacek się śmieje]

JACEK: No ja mam taką jasną marynarkę. I ja z kolei mam inny sposób na zmianę, ponieważ Kasia się przebiera, a ja się rozbieram, po prostu zdejmuję tę marynarkę w połowie koncertu i to jest moja metamorfoza. [Kasia się śmieje]

ROBERT: Dobrze się czujecie z takimi efektami? Fajniej jest tak na koncercie, niż tak jak było gdzieś tam kiedyś, wcześniej?

JACEK: To jest zupełnie co innego. I myślę, że po takiej serii koncertów dużych, wyprodukowanych, właśnie z pirotechniką i tak dalej, znowu pewnie zatęsknimy za małymi koncertami, jakimiś bardziej sytuacjami kameralnymi. I już zresztą to przeżyliśmy raz. Graliśmy tę trasę halową 1,5 roku temu, a nasza kolejna trasa to był powrót do takich przestrzeni, jak Stodoła w Warszawie, Klub Studio w Krakowie, Jordanki w Toruniu i tak dalej. I to też było super. Bo tam osób było 1000-1500 maksymalnie, tutaj na tej trasie mamy średnio 7000, więc to jest bardzo duży przeskok. I tam faktycznie w tych klubach można było dużo większą… dużo większy kontakt złapać, pogadać z ludźmi. Większość słyszy, co ta osoba w pierwszym rzędzie krzyczy. Więc to też jest super. To jest zupełnie co innego. Ale na razie bardzo chłoniemy te koncerty halowe.

ROBERT: Niech się dzieją. Piosenki – gracie z „Pokazu slajdów”, ale sięgacie też do starszych płyt podczas tego Turnus Tour. Wzięliście te piosenki, które szczególnie lubicie, za którymi zatęskniliście, które chcieliście ograć w takiej nowej aranżacji?

KASIA: Tak, właśnie to drugie. To są piosenki ze wszystkich trzech naszych albumów. No i na każdym koncercie jest też taka wyjątkowa sytuacja, że każdy koncert to inny gość specjalny. I z tym gościem zawsze wykonujemy utwór z repertuaru gościa. A piosenki, po które tutaj sięgamy – niektóre z nich to są utwory, których już bardzo dawno nie graliśmy. Które gdzieś są z pierwszej płyty, zapomnieliśmy o nich trochę, na przykład piosenka „Chodźmy nad wodę” czy „Turysta”. Była długa przerwa od tego. Są to wszystko oczywiście, w większości, nowe aranżacje, na bardzo duży skład, mamy łącznie 13 osób. Najbardziej cieszy mnie sekcja dęta, która ma też dużo takich popisowych momentów.

ROBERT: Jak wam się gra z tak dużym zespołem?

JACEK: Udało nam się wypracować taką dyscyplinę w zespole, że… Że ta praca idzie sprawnie do przodu. I taką dużą zmianą w tym roku było to, że organizowaliśmy próby sekcyjne. Czyli osobno dęciaki robiły swoje próby, osobno perkusiści z basistą, osobno ja z gitarzystami, osobno też wokalnie sobie trenowaliśmy z chórkami. I później, jak to wszystko złożyliśmy do kupy, to ta praca szła tak sprawnie i też wszyscy ci muzycy, którzy z nami pracują, są niesamowicie profesjonalni, więc super nam się gra. Jest wspaniale.

ROBERT: Wasze instrumentarium. Kasia, klawisze. Co sprawiło, że w ogóle wzięłaś się za te klawisze?

KASIA: No, dobre pytanie. [śmiech] Czasami myślę, że może lepiej było grać na flecie albo czymś takim, bo strasznie ciężki to jest instrument. Jacek ma fajnie, że ma mandolinę i może ją sobie przenosić, wziąć nawet nad jezioro. Ostatnio na łódki, jakie Jacek był na żaglach, to też sobie grał na mandolinie. A to pianino takie przenośne za bardzo nie jest. Ale to nie szkodzi oczywiście, bo bardzo kocham ten instrument. Daje duże możliwości. Można grać naraz i melodię, i jakby akompaniament pod spodem, i jednocześnie śpiewać. a np. jak się gra na trąbce, to się śpiewać nie da naraz. Więc to jest mnóstwo… Naprawdę, świetny, świetny jest po prostu, bo można być wszystkim, co trzeba. Można po prostu grać na fortepianie i śpiewać, i być samowystarczalnym. Niskie rejestry, wysokie.

JACEK: Byłaś samowystarczalna jakiś czas.

KASIA: Tak, grałam w restauracjach dawno temu, różnych barach. Pamiętam, że grałam kiedyś w takim barze, w którym przede wszystkim sprzedawali whisky i cygara. I palili te cygara tam w pomieszczeniu. I tak się ciężko śpiewało, po prostu mnie tak w gardło palił ten dym, który się tam unosił. No, rock and roll. Powiedzmy. [śmiech] A pianino dlaczego? Dlatego, że po prostu… Czekajcie. Co to było? Aha, jak byłam w zerówce, to do mojego przedszkola przyjechała taka grupa ze szkoły muzycznej. I tam dzieci pokazywały, że już potrafią grać na pianinie. I mnie to tak zachwyciło, bo na samym końcu te dzieci z tej szkoły muzycznej, która nas odwiedziła, dostały od przedszkola prezenty w nagrodę za występ. Ja pomyślałam: wow, jak się gra na pianinie, to się dostaje prezenty! I potem dlatego chciałam iść do szkoły muzycznej. I rzeczywiście do dziś dostaję prezenty po koncertach i tak dalej.

ROBERT: Warto było, dobra droga. Jacek, twoja przygoda z mandoliną?

JACEK: U mnie się zaczęło…

ROBERT: I dlaczego nie gitara?

ROBERT: To już…

JACEK: Na gitarze też gram. Ale gorzej po prostu znacznie. Też się u mnie zaczęło od pianina. Jak Kasia poszła do szkoły muzycznej, to ja uznałem, że ja też bardzo chcę. I razem skończyliśmy pierwszy stopień. A na mandolinie gram dlatego, że mój wujek grał wtedy, jak byliśmy mali, na mandolinie, i mój ojciec chrzestny. Czyli Jarek Grodowski i Jacek Wąsowski. Ci dwaj panowie to są bardzo ważne postaci, jeżeli chodzi o mój rozwój muzyczny, bo to na ich instrumentach pierwszy raz grałem w życiu, to oni mnie uczyli podstaw na tym instrumencie. Później już byłem bardziej samoukiem. No ale to ich inspiracja, na pewno. A wydaje mi się, że zacząłem od mandoliny a nie od gitary dlatego, że ja wtedy byłem w drugiej klasie podstawówki i to mi się po prostu mieściło w rękach, a gitara była przeogromna i mnie zasłaniała, i nie umiałem na tym grać, ale potem też się nauczyłem.

ROBERT: To wasze instrumentarium – a jest jakiś instrument, na którym byście chcieli się nauczyć grać?

JACEK: Ja próbowałem na skrzypcach, na studiach. Bo studiowałem kompozycję na Akademii Muzycznej i tam mieliśmy dwa semestry ze skrzypiec. Ale wiecie, to jest tak trudny instrument, że w zasadzie niczego sensownego nie zagram. Ale bardzo bym chciał, to jest… Bardzo podziwiam skrzypków.

KASIA: A ja właśnie na czymś przenośnym. Kiedyś mi się marzyło, żeby grać na harmonijce. Fajne, nie? Super.

JACEK: To prawda.

KASIA: No i próbowałam się uczyć, miałam kilka lekcji, no i coś tam przez chwilę, nawet coś bluesowego, ale… Kurde, ale żeś mi przypomniał! To ja bym chyba chciała do tego wrócić, bo to jest takie fajne, masz to w kieszeni!

JACEK: Ja właśnie, a propos posiadania w kieszeni instrumentu, to ja trochę próbowałem grać na okarynie. I to jest taki fajny instrument właśnie na żagle czy w góry. Po prostu też masz to w kieszeni. I ostatnio nawet sobie kupiłem okarynę w Internecie. No i nie zauważyłem, jakie tam są rozmiary tego instrumentu. Bo chciałem sobie kupić taką kieszonkową, ale po prostu, słuchajcie, kupiłem sobie instrument wielkości jaja strusiego.

KASIA: O nie!

JACEK: Pięknie brzmi, ale jest tak bez sensu, bo ja chciałem to nosić ze sobą w góry itd.

KASIA: Na szyi zawiązane.

JACEK: Tak!

ROBERT: W góry jak znalazł taki instrument. To jeszcze teksty, wasze teksty. Nawet jadąc tutaj do was na wywiad, rozmawialiśmy z Darkiem, że „Pokaz slajdów” i znowu jesteście podzieleni pół na pół. Połowa tekstów, Kasia, twoich, połowa, Jacek, twoich. Skąd u was takie zacięcie literackie? To w ogóle jest ważne. Wiecie, ja jestem polonistą, lubię, jak piosenka o czymś opowiada, a wasze piosenki o czymś opowiadają.

KASIA: Tak.

JACEK: Kasia, proszę, powiedz.

KASIA: Hm…

ROBERT: Tak sobie po prostu siadacie i piszecie?

KASIA: Chyba tak, w jakimś sensie. Chociaż nie, czekaj. Jak ja to robię? Na pewno się zorientowaliśmy w pewnym momencie z Jackiem, że nam obojgu dobrze przychodzi… Że wiele wersów mi przyszło do głowy pod prysznicem albo w samochodzie. I tak samo ma Jacek. Prawda? Tak. I ja zapisuję sobie często, co mi przyjdzie do głowy, w telefonie, a potem dopiero, jak mam już coś uzbierane, jakieś pomysły, to zasiadam i sobie to piszę w zeszycie. A potem jeszcze to piszę na komputerze i jeszcze poprawiam. Więc niestety mi pisanie tekstów chyba dosyć długo zajmuje – znaczy nie to, że jakoś strasznie, ale na pewno wolniej, niż wiem, że… No, są ludzie, którzy naprawdę piszą – chociażby, Jezu, raperzy – naprawdę, oni piszą rzeczy w chwilę. Naprawdę, ja pamiętam, że kiedyś mieliśmy przyjemność przez chwilę współpracować z Bedoesem na Męskim Graniu. I on całą tę zwrotkę, którą rapuje w tym hymnie Męskiego Grania, napisał w pół godziny. To jest niemożliwe dla mnie.

JACEK: Że do studia po prostu…

KASIA: Ja bym się zastanawiała przez pół godziny, o czym w ogóle napisać. No tak, piszemy powoli.

JACEK: Ale mi się wydaje – zacząłeś od tego w ogóle, skąd się to bierze i mi się wydaje, że pisanie tekstów, przynajmniej dla mnie, jest takie terapeutyczne. Ja np. mam bardzo duży problem z napisaniem tekstu na zamówienie, dla kogoś. Raczej chyba mi się nigdy to nie zdarzyło, żeby to w sensowny sposób zrobić. A teksty dla Kwiatu piszę właśnie w ten sposób, że coś się we mnie nazbiera, jakieś, zazwyczaj złe emocje, ale te dobre czasami też powodują napisanie tekstu. Ale to jest właśnie takie oczyszczające. Takie wiesz, że czujesz, że w tobie coś siedzi. I ostatnio na przykład zaczęłam pisać nową piosenkę, właśnie dlatego, że miałem bardzo trudne w sobie emocje. I to naprawdę pomaga, jak się później na przykład śpiewa ten refren, żeby ta melodia się wyklarowała i te słowa przepływają przez ciebie, to naprawdę to jest takie katharsis emocjonalne. Nie wiem, czy ty też tak masz.

KASIA: Ja nie mam tak, że to muszą być głównie złe. Ja mam, że albo jak dobre, albo złe, albo wzruszenie, cokolwiek. Jeżeli jestem poruszona…

JACEK: Ale silne, nie?

KASIA: Jeżeli są silne emocje, jakiekolwiek, to chce mi się pisać.

ROBERT: Dyskutujecie o swoich własnych tekstach? To znaczy Kasia, ty np. bierzesz tekst Jacka i mówisz: słuchaj, w zasadzie wszystko jest okej, ale ten wers do poprawy, to słowo niezrozumiałe itd.?

JACEK: Dokładnie.

KASIA: Tak, poprawiamy się nawzajem.

ROBERT: I łatwo jest tak, jak ktoś wchodzi w wasz tekst?

JACEK: Zależy, z czym jest problem. Ale zazwyczaj – to jest ciekawe, że zazwyczaj sobie zwracamy uwagę na takie rzeczy, na które już wcześniej ten autor zwrócił uwagę, że coś jest nie tak.

KASIA: Tak.

JACEK: Że są jakieś wątpliwości.

KASIA: Czasami to bywa tylko jedno słowo. Ja często na przykład proszę Jacka, żeby zmniejszył ilość słów albo żeby zmienił słowo na bardziej śpiewne. Żeby to nie było „wciąż”, tylko żeby to było słowo „nadal”. Bo je się łatwiej… Znaczy to samo, a będzie łatwiej zaśpiewać. To są takie moje uwagi często.

JACEK: Zazwyczaj to jest to, dokładnie.

ROBERT: Powiedziałeś o tym, że piszesz nowe piosenki. Powstaje już coś nowego? 2023 rok, 2 lata minęło. Teraz ogrywacie to na koncertach. Ale tak patrząc na to, z jaką częstotliwością wydawaliście płyty, to… It’s coming!

KASIA: Tak, ja piszę. Mam właśnie taką fajną piosenkę, Jacek, dla nas, co już mówię Jackowi od 2 miesięcy, żebyśmy zasiedli, że chcę mu pokazać, a Jacek nie ma czasu dla mnie.

JACEK: Wcale nie! [śmieją się]

KASIA: Bo Jacek jeszcze musi wyrazić zgodę. Zawsze tak jest, że musimy sobie zaprezentować tę piosenkę. I stwierdzić, że chcemy grać.

ROBERT: Są piosenki, które zostały odrzucone i albo tobie, Kasia, albo tobie, Jacek, żal tej piosenki, no ale została odrzucona? Pamiętacie takie piosenki?

KASIA: Tak, Jacek napisał super piosenkę, pamiętasz? O balkonie. I powiedział, że jednak nie, że jest głupia i że on nie chce.

JACEK: Jest taka infantylna.

KASIA: No właśnie, a mi się podoba.

JACEK: W sensie, ten refren jest ładny, ale jakoś jak zaczęliśmy to grać na próbach, to miałam takie poczucie, że to brzmi idiotycznie. Trzeba coś z tym zrobić, żeby to miało ręce i nogi. Więc może jeszcze wrócimy do tego utworu.

ROBERT: Może na następnej płycie. To kiedy ta następna płyta? Gdzieś rozmawiacie już o tym, tak po troszeczku, czy nie?

JACEK: Rozmawiamy trochę, ale naprawdę my ostatnio z Kasią mało piszemy. To są takie pojedyncze strzały. Wydaliśmy do tej pory dwa single od wydania „Pokazu slajdów”. Myślę, że jeszcze pojawi się co najmniej jeden singiel w tym roku, raczej nawet może dwa.

KASIA: No i szykujemy też bardzo specjalny projekt na koniec tego roku, ale to właśnie na razie może nie będziemy jeszcze zdradzać, co. Jesteśmy po prostu pochłonięci bardziej nowymi projektami mniej więcej wokół tego, co już napisaliśmy. Tak jak Jacek mówi, z pojedynczymi pewnie jakimiś nowymi rzeczami. I na tej bazie raczej powstanie album, ale oczywiście myślimy o tym, żeby powstał też kolejny, autorski, zupełnie nowy. Ale to spokojnie, myślę, że za 2 lata. [śmiech]

ROBERT: Rozpoczynając tę trasę, na której teraz rozmawiamy, przejechaliście się pociągiem z Warszawy do Białegostoku. Następną gdzie będziecie promowali, gdzie będziecie rozdawali bilety? Macie pomysł?

JACEK: Następną to może w samolocie, bo teraz w pierwszej połowie czerwca jedziemy na trasę europejską. Będziemy przez 2 tygodnie podróżować po Europie.

KASIA: Będziemy grać dla Polonii, dla widowni polonijnej.

JACEK: Nie możemy się tego doczekać, to będzie super sprawa.

ROBERT: Czemu tylko dla Polonii? Tam też mieszkają inni ludzie.

KASIA: Zapraszamy wszystkich, ale najczęściej przychodzi Polonia. Tak mówię, że raczej to taka właśnie widownia polska.

ROBERT: Po takiej trasie planujecie sobie jakieś wakacje? Kiedy się skończy Polska, kiedy się skończy Europa?

KASIA: Kiedy się skończy Europa! To nie zabrzmiało dobrze. [śmieją się] Jak się skończy Europa, to wtedy jadę na wakacje oczywiście w Polsce, bo ja najbardziej lubię… Chyba się najlepiej czuję na wakacjach w Polsce, na polską wieś jadę odpoczywać.

JACEK: A ja to jeszcze nie wiem. Miałam takie marzenie, mam cały czas takie marzenie, żeby pojechać do Norwegii i zobaczyć fiordy, i tam sobie po prostu pobyć 2-3 tygodnie. I myślałem, że to będzie druga połowa czerwca, ale chyba jednak to nie wypali – no, zobaczymy. No, ale to jest takie moje marzenie wakacyjne do spełnienia.

ROBERT: Na wakacje po trasie koncertowej jeździcie czasami wspólnie czy już nie?

KASIA: Zdarza się.

JACEK: Bywa.

KASIA: O dziwo.

JACEK: Rzadko, ale tak.

ROBERT: I jest okej. Jak się jest siostrą i bratem, bratem i siostrą, to lepiej być razem w zespole czy lepiej byłoby nie być razem? Tego drugiego to nie wiecie, jak by było, ale…

KASIA: Właśnie, jak to jest? Hm… Nie, dobrze być. To wcale nie jest też taka rzadka rzecz. Można podawać naprawdę może i nawet dziesiątki przykładów, gdzie w zespołach jest rodzeństwo czy rodzina. To po prostu rodzina się dobrze czuje muzycznie, bo z reguły na tym samym się wychowali, to samo lubią, mają jakiś podobny gust i dlatego się dobrze współpracuje przy artystycznych rzeczach. Tak żeby rzucić tylko, no to oczywiście siostry Przybysz, Golec uOrkiestra, ale z zagranicznych – ACDC to są sami bracia i kuzyni, Dire Straits – bracia. Mogłabym długo. O, w ogóle jest polski zespół, Bracia przecież, Waglewscy, no właśnie, Fisz Emade i tak dalej,

ROBERT: Słuchajcie, czego wam życzyć?

JACEK: Dobrego koncertu dzisiaj wieczorem. Żeby było super. To te życzenia macie. Coś jeszcze?

KASIA: Dziękuję. Żebym była zadowolona, jak zejdę ze sceny. Z siebie.

ROBERT: A bywa, że jesteście niezadowoleni?

KASIA: Ja jestem najczęściej niezadowolona. I właśnie – może nie najczęściej, ale często, o. Często, za często.

ROBERT: To tego zadowolenia też życzę. Dziękujemy pięknie. Bardzo dziękuję, że znaleźliście dla nas czas. Kasia Sienkiewicz, dziękuję, Kasiu,

KASIA: Dziękuję bardzo.

ROBERT: Jacek Sienkiewicz, dziękuję.

JACEK: Dzięki.

ROBERT: Pięknie było was spotkać. Trzymamy kciuki za ten koncert, za dostępność, a następna trasa z tłumaczeniem też na scenie.

KASIA: Tak jest!

ROBERT: Dzięki!

[outro – muzyka rockowa]

Studio Rock’AD’Roll. Podcasty o muzyce bez barier.